Tak jak w temacie, myślę, że nie dość, że pedał to jeszcze alkoholik to może trochę za dużo. Albo inaczej, żaden z wątków nie rozwinięty do granic możliwości. Niby wątek homoseksualny rozkręcany powoli, podnosząc napięcie, jednak zbyt lekko, prędkość nie rozwijała się tak by nie odrywać wzroku od ekranu.
Gdyby ten temat podjął Koterski, mogłoby być bardziej ciekawie. Smarzowski pewnie by przegiął i dodał jeszcze łapówkarstwo i zmianę płci, ale Koterski...
I jeszcze zastanawiam się nad pierwszą sceną - po co?!
To była dziwna scena. Ta pierwsza, z mrówkami. Nie rozumiałem jej przez cały film. Nie wiedziałem po co ona.
Zastanawiałem się czy to aby na pewno ten film? Czy ktoś się nie pomylił? Czy do dobrej sali wszedłem. Miało być o księdzu, a tu ktoś w chamski, prymitywny i wulgarny sposób osobę niepełnosprawną traktuje.
Czułem się okropnie oglądając tą sceną. Czułem zażenowanie. "Jak tak można?" "Co za idioci, durnie?" To były najmniej niecenzuralne słowa by nie powiedzieć innych.
Czy nam polakom naprawdę daje satysfakcję poniżanie innych? Wyśmiewanie? Szydzenie? Opluwanie? I to najczęściej tych słabszych? Wykorzystując ich słabości? Po co? By się samemu dowartościować? Brak nam pewności siebie? By pokazać jak ja chojrak jestem? Że osobie upośledzonej będę kazał zjeść mrówkę a ta nieświadomie myśląc że im zaimponuje zrobi to?
Dla mnie to chore.
Nic nie powinno usprawiedliwiać poniewieranie innych osób. Nie powinno wykorzystywać się słabości innych osób.
Nie powinno się ludzi traktować w taki chamski sposób. Jeszcze ich odzywki, teksty... Człowiek miał ochotę podejść i przypie*dolić jednemu i drugiemu za to co robi, stając się wtedy taki sam :(
Polacy tacy są. Lubią najwidoczniej jeździć po innych, słabszych od siebie, daje im to satysfakcję. Przykre.
Widać to na tym forum. Po tych wpisach, którzy plują na ten film jako propaganda "gejozy", antykościelnego wydźwięku, jakiemuś homolobby. Gdzie jeden gej zakrywa im cały film.
Dopiero po wyjściu w kinie zrozumiałem tą scenę. Gdy zobaczyłem ludzi "jeżdżących" po tym filmie. Tak samo jak po tym upośledzonym chłopaku.
Problem leży także w okropnym montażu, beznadziejnie dobranej muzyce, schematycznym aktorstwie Kościukiewicza. Ale chyba najsłabszą stroną filmu jest ... fabuła - pełna dziur i -dziwnych sytuacji. Najgorsza była rozmowa księdza Adama z siostrą. Otóż ona - na wieść o tym, że jej brat - ksiądz jest homoseksualistą, zamiast tekstów o poświęceniu duszy Jedynemu i Słusznemu Bogu Ble Ble Ble Najświętsza Panienko z Gwadelupy czy skądś tam, ona wali tekstem "ale tobie zawsze podobały się kobiety". Wielkie o co chodzi?
Ok, pierwsza scena może być w jakiś tam sposób symboliczna (kij w mrowisko, zaburzony żywot, zróbmy sobie jaja z kogoś tam kogoś, ale tak nie można, sratatata), ale pokazanie wiejskiej rodziny jako bandy prymitywów? Przepraszam, ale to było już bardzo niegrzeczne ze strony Szumowskiej i Englerta i jak dla mnie, zupełnie nie do wyjaśnienia. Ponadto ok, jak już nawet na siłę przyjmiemy, że Polacy mieszkający na wsi to banda prymitywów, to dlaczego ta banda prymitywów wypuszcza "w świat" jedynego zdolnego do pracy "chłopa"? To bardzo mało prymitywne z ich strony. Powinni albo się na niego rzucić, albo go co najmniej rozszarpać, albo ... albo przywiązać go łańcuchem do pługa. Tymczasem - zero reakcji na odejście jedynej zdolnej do pracy pary rąk.
Szczerze - temat naprawdę dający pole do popisu, ale serdecznie skopany przez Szumowską ze wszelkich możliwych stron. Jedyną rzecz, która broni się sama to zdjęcia. Jedyny człowiek, który broni się sam to Simlat. Szkoda, bo naprawdę czekałam na mocny obraz, który poruszyłby portkami widzów, ale dostałam niesmaczną, pseudoartystyczną papkę z dziurami. AAAA! Jak oni mogli skopać ten temat?!?!