Wielka szkoda. Oprócz tematu, obawiam się, że nic tu nie było zaplanowane głębiej. -Bezsensowne niektóre postaci.
- chłopiec, który nie potrafiąc złożyć zdania "Księdzu, nauczy pływać?" idzie do seminarium?
-niezwykła ilość homoseksualistów w tym filmie
- boże ciało po żniwach
To był dobrze zapowiadający się film, mnóstwo jednak niedopowiedzeń, głębszej wizji i zbyt długi na tak mierną akcję. Bardzo mi smutno bo obsada fantastyczna.
Mi zabrakło "zamknięcia" filmu, bo, tj. napisałeś/aś w pierwszym myślniku, chłopiec niemal nie mówiący cały film, o którym możemy podejrzewać, że jest nie w pełni rozwinięty intelektualnie - idzie do seminarium.
Dodałabym jeszcze atak padaczki z początku filmu - instrukcja, czego nie robić.
Również scena masturbacji, myślę, że lepiej wyglądałaby umiejscowiona po stosunku nastolatków. Wtedy miałaby jakis sens.
+ "Blondyn" żywcem wzięty Sick Boy z Trainspotting.
Myślę, że to nie był przemyślany scenariusz.
Co do masturbacji - nie mógł zasnąć z podniecenia, nie wiesz, który już dzień z rzędu starał się je opanować. W końcu nie wytrzymał...
Dokładnie to samo chciałam napisać. Jak to możliwe, że ten opóźniony w rozwoju chłopak poszedł do seminarium.
Nigdzie nie było powiedziane, że jest opóźniony w rozwoju, moim zdaniem po prostu był takim trochę outsiderem, nieakceptowanym przez innych.
Tak jak Bittersymphony napisał(a) chłopak nie potrafi złożyć poprawnie zdania co może sugerować upośledzenie.
A co ma świadczyć o tym, że Dynia był outsiderem? Samo to, że odstawał od wiejskiej społeczności? Przecież outsiderzy mają swoje powody, dla których nie angażuje się w życie społeczne - mają wyraziste poglądy polityczne i społeczne, a ekranowy obiekt westchnień księdza Adama jest miauki, nijaki, nie potrafi się wysławić, zachowuje się nieporadnie jak dziecko, ma problemy z nawiązaniem kontaktów z ludźmi, jego brat jest znacznie upośledzony co w połączeniu z tym jak sam się zachowuje daje domniemanie, że on również co najmniej w stopniu lekkim jest upośledzony umysłowo.
Już ten film rozmył mi się w pamięci, więc cieszę się, że tak dobrze ujęłaś, dlaczego sądzimy, ze mógł być upośledzony. Podpisuję się pod tym i pozdrawiam :)
no chyba to , że jest się homo na wsi jest wystarczającym powodem do bycia outsiderem?
Poza tym ktoś kto pracuje na budowie, jak na końcu filmu "Dynia" nie może być upośledzony, bo nikt by go tam nie wpuścił. Nie jest też nieporadny jak sam zarabia na życie.
Po pierwsze wygooglaj upośledzenie w stopniu lekkim i przekonasz się, że nie stanowi ono przeciwwskazań do pracy fizycznej.
Po drugie o jego homoseksualizmie nikt nie wiedział na wsi, być może długo on sam się o niego nie podejrzewał, pierwsza scena filmu wyraźnie przesądza o tym, że rodzina Dyni była wyśmiana i marginalizowana przez upośledzenie jego brata, który był przez wszystkich wyśmiewany i poniżany. Nadto bycie outsiderem to wybór własny człowieka i nie ma nic wspólnego z tym, że osoba ta czuje się inna i wykluczona - to musi płynąć przekonań, poglądów i być poparte samoświadomością... Po za tym co to za outsider co pije ze wszystkimi pod sklepem? Bawi się z innymi? Chodzi do kościoła jak cała społeczność?
oczywiście, że może być upośledzony w stopniu lekkim lub może tez być po prostu tzw. "milczkiem". Znam takich ludzi, nazywani są też czasem brzydko "mrukami". Ale skoro ci wygodniej, żeby był upośledzony to proszę bardzo.
Może w twojej definicji outsidera tak jest. Ja uważam , że wykluczenie społeczne jest powodem bycia outsiderem. Jak czujesz się inny to jesteś outsiderem. A to, że próbuje przebywać z innymi, to chyba nie dziwota, może chciałby się jednak zintegrować, ale inni go odrzucają z takiego czy innego powodu, a tak małej dziurze , gdzie w dodatku jest tylko jeden sklep, to gdzie niby ma przybywać?
To nie jest kwestia wygody tylko interpretacji przeciętnej kreacji Kościukiewicza, która przez swoją miałkość i bylejakość budzi wiele pytań. Naiwnie próbujesz mnie przekonać słabymi argumentami do własnych racji- milczek to osoba, która woli słuchać niż mówić, ale jak się odezwie to mądrze i w sposób poprawny a bohater grany przez Kościukiewicza wyrażał się w sposób daleki od poprawności językowej świadczący o jego ograniczeniu umysłowym - ułomność było widać.
Problem z filmowym outsiderem polega na tym, że po nim nie widać, że czuje się inny bo zachowuje się jak inni, robi to co inni - co myśli ciężko rozgryźć bo Kościukiewicz cały film gra z małpim wyrazem twarzy - specyfiką jego "inności" dotknięty jest co drugi męski bohater filmu, więc trochę nie przemyślała pani Szumowską tego jak ukazać inność Dyni... bo to, że oberwał po mordzie nie czyni z niego outsidera... Bynajmniej outsidera, z którym by się chciał identyfikować widz, a przecież takie postaci w kulturze widzowie uwielbiają.
Bohater grany przez Kościukiewicza wyraża się tak jak chciała tego reżyserka i autorka scenariusza. Niepoprawność językowa jest celowa i zamierzona, a czy wynika ona z tego , że jest on ze wsi, czy jest cokolwiek upośledzony, tego nie wiemy, ani ja ani ty.
Co do bycia outsiderem, pozostaję przy swoim zdaniu. Dla mnie jest to ciekawa rola i ciekawie zagrana. Świetnie skontrastowana z też "innym" bohaterem granym przez Tomka Schuchardta. Jeden agresywny , jeden wycofany. To jest właśnie kontrast.
Mówiąc to, kończę tę dyskusję, bo zaczyna mnie nużyć. Żegnam.
Więc żegnaj, tęsknić nie będę.
PS
Nie odkryłeś żadnej nowej prawdy pisząc, że aktor gra tak jak go prowadzi reżyser, dobrze mieć komfort bycia na tyle dobrym by pracować przy wielkich projektach z najlepszymi... Cóż niektórzy pracują przy pseudoartystycznym mainstreamie z własną starą ;-/.
Co do kontrastu, który podniosłeś nie sposób go nazwać inaczej niż banałem - dobry gej kontra zły gej. To aż było śmieszne - niedomyty, prostacki wieśniak kontra agresywny, dominujący przywódca zdeprawowanego stadka. Jakie części składowe taki film...
Dobranoc!
Sposób udzielanie pomocy przy ataku padaczki wprawił mnie w zdumienie - jest tak jak piszesz - instrukcja tego czego nie należy w takiej sytuacji robić :-/.
Jednak nie zgodzę się, że film nie ma zamknięcia - ma jasne i oczywiste zamknięcie - kościół to przechowalnia homoseksualistów... Niby Szumowska szczyci się tym, że nie ocenia a puenta jest jednoznaczna i stereotypowa.
Bo w jakimś sensie Kościół jest dziś przechowalnią homoseksualistów jak pokazują realne przypadki, więc trudno oskarżać reżyserkę o to, że nakręciła prawdę.
To jest zwyczajne generalizowanie - tym bardziej, że sam piszesz "przypadki" czyli odosobnione zjawiska. Na czym ma ta prawda polegać, skoro sama Szumowska mówi, że to nie jest prawdziwa historia a opowieść przez nią usnuta? Ten film to zlepek banałów i pierdół, któremu daleko do mówienia prawdy o czymkolwiek - nie ma tam prawdy o ludziach a co dopiero o instytucji.
No , niestety nie masz racji. Szumowska wyraźnie w wywiadach podkreślała , że wyszła od prawdziwej historii opisanej w tygodniku Polityka. Zresztą wystarczy kilka prawdziwych przypadków, a wiele było takich opisywanych (nie tylko kilka) na przestrzeni wielu lat, żeby film "nie leciał" fałszem. Nie mówiąc już o tym, że film może być o jednej konkretnej historii, przecież nie można przedstawić historii wszystkich księży w 100% , którzy są w Kościele w jednym filmie.
Jeszcze za wiele dłużyzn (nic nie wnoszących) i tych dialogów półsłówkami np. ksiądz-żona Michała (słowo-cisza-słowo) Kto tak normalnie rozmawia ? Szczególnie na wsi ? (u mnie to rozgadani ludzie są, a nie tak jak pokazano). Racja, nadwyżka gejów/bi ?, rozumiem, że internat dla trudnych chłopaków, ale nie przesadzajmy :P Chyba w filmie miało chodzić o księdza geja wyobcowanego, a nie wśród młodych gejów :P Hm dobra uwaga odnośnie Dyni. Zastanawiałam się, czy źle usłyszałam tamto "zdanie", ale jednak było takie.
Ogólnie to mogło być o wiele lepiej. Plus za amatorów (chłopcy). Świetnie to wyszło, ale za mało na dobry film.
j.w temat na film bardzo dobry.
Realizacja trochę gorsza, rzeczywiście bez ładu i składu, ale za to jest kapitalna gra aktorów i kapitalna muzyka.
Słyszałaś kiedykolwiek w filmie Szumowskiej ciekawy dialog? U niej nawet intelektualiści mówią niedbale, półsłówkami, wyłącznie mową potoczną.
Dla mnie język, którym posługiwały się postaci był nie do zniesienia, ale ja jestem pod tym kątem przeczulona i chyba na karb tej mojej wrażliwości na język trzeba zrzucić to, że mogły mi się te dialogi nie podobać :).
Każdego irytuje, co innego :-) Mnie dialogi jako tako pasowały, sztuczność i rozjazd głosowo-wizualny przeszkadzały.
Tematyka filmu znana każdemu słyszy się o tym w tv o księżach gejach albo gorzej nawet temat tabu oczywiście ale opowiedziany kiepsko muzyka po prostu super bardzo mi się podobała a gra aktorska dość dobra ale film kicz niestety szkoda można było to lepiej zrobić na 100% już amerykanie by lepiej to nakręcili tak mi się przy na mniej wydaje .
Osobiście zdziwiło mnie skąd Adam wziął gotowaną kukurydzę w środku lata na polu skoro wbiegał z niczym. Co do "Dynia" to widoczna była jego przemiana w scenie pracy, ale pozwala to sądzić, że to jest przegięcie. Homoseksualizm u chłopców z ogniska moim zdaniem miało pogłębić rozdarcie głównego bohatera tylko po co ukazywać sceny ich seksu. Dla mnie to było niesmaczne.
Film bardzo dobry ale przez te sceny seksu nieco słabsza ocena ode mnie.
Kukurydza rośnie na polu właśnie i - o dziwo! - można ją jeść surową! Nie wiem, jak można było pomyśleć, że jest gotowana ;-)
A sceny seksu - oszczędne i bardzo subtelne.