Oglądając dokument i wiedząc, jak to się wszystko źle skończyło (oczywiście dla protestujących) czułam przede wszystkim bezradność i złość. Bo nie ma siły na opresję państwa. Chyba, że ruszą miliony. Ale tak się nigdzie nie stanie, bo ludzie są leniwi i zapatrzeni tylko w swoje interesy. Tak samo jest na Białorusi, bardzo blisko nas.
Nawet w samym Hong Kongu głosy są podzielone więc doszłoby do wojny domowej, nie mówiąc już o poglądach ludzi w samych Chinach, którzy zasadniczo są z partią. Sytuacja na Białorusi nie jest tu w żaden sposób analogiczna, bo reżim Łukaszenki rozjechał się z nowym pokoleniem, a protesty do pochodna kryzysu, wyczerpania się modelu gospodarki ala Łukaszenko.