Wszyscy tak się zachwycacie tym filmem, przyda się więc jakiś negatyw dla równowagi :). Do rzeczy jednak. Film, gdyby nosił inny tytuł, tj nie mienił się byciem ekranizacją świetnej książki Ignatiusa, może i by zasłużył na solidną 7... Fabularnie nic mu nie brakuje, wartka akcja nie pozwala się nudzić, a egzotyczne krajobrazy wciągają... Pic jednak w tym, że jest to ledwie przedsmak książki, wszystkie wątki uległy spłyceniu do niezbędnego minimum, a połowę z nich w ogóle usunięto. Szkoda gadać...
Stąd też radzę, jeśli ktoś ma zamiar zapoznać się z książką, niech najpierw obejrzy film, wtedy będzie ona niejako dopełnieniem obrazu, jeśli natomiast zacznie od książki... no cóż... spójrzcie na moją ocenę...
Dziwie się tobie że, bierzesz tak mocno pod uwagę wartość książki przy ocenie filmu. Zazwyczaj film nie dorównuje książce. Czy książka o której mówisz jest bardzo sławna i dlatego uważasz że tak wpłynęła na ogólną reklame filmu ?
Jeśli ten film potraktujemy jako EKRANIZACJE, wtedy, patrz: mój pierwszy post. Zważ, że skoro jest to właśnie przeniesienie książki na srebrny ekran, główną składową naszej subiektywnej oceny, niejako bazą do porównania, powinno być właśnie porównanie z oryginałem. A na tym tle ów film wypada po prostu blado.
Film jest może i niezły ale tylko jeśli potraktujemy go jako "nowe" dzieło...
Powstaje pytanie czy to ekranizacja czy adaptacja. Szczerze przyznam ,że nie wiem. Film był przeciętny wg mnie ale sugerowanie sie tak mocno książką akurat jest nie na miejscu. Dużo role graja zapewne uczucia podejrzewam że książka cię urzekła i dla tego film nie zadowolił.
masz rację, książka mnie urzekła, stąd też taka a nie inna ocena. A co do wątpliwości czy to ekranizacja, czy adaptacja, jest to bez wątpienia ekranizacja (rozumiem przez to, że wątki, bohaterowie i wydarzenia z książki zostały wiernie przeniesione do filmu, bez jakichkolwiek autorskich wstawek scenarzysty).
Zgadzam się, jako ekranizacja to najwyżej 5/10, jako autonomiczny film - jakieś 7,5/10. Szkoda że wycięli gł. wątek, tzn. szpieg w grupie terrorystów.
Ridley coś zawodzi ostatnio w kinie akci:(
Ha...to spójrz na moją ocenę :D
Książka była średnio w moich klimatach... Nie za bardzo przepadam za taką tematyką... polityczno-agencyjne perypetie, agenci, akcje itp., momentami gubiłam się w fabule i musiałam czasem przekartkowywać, ale ogólnie książka nie wypadła źle w moich oczach - dziewczyńskich oczach :D Plusem było książkowe zakończenie i rozbudowany wątek miłosny :D
Film... o matko...film... cóż to było?? Podejrzewam, że gdybym nie przeczytała książki to filmu bym kompletnie nie zrozumiała... Bardzo dużo rzeczy pominiętych a te co zostały zawarte, to po łepkach, na łatwiznę i zmienione na dodatek... Alice a Aisha?? Chyba każdy kto czytał książkę zrobił oczy jak 5 zł. na widok tej filmowej... Do tego ich związek ledwie liźnięty przez co nie był w ogóle wiarygodny w filmie... 2 spotkania na szybko i tyle... Żenada... Kolejna sprawa o której informuje nas pierwsza ciekawostka filmowa... Gretchen... Przecież to było ważne również... A oni nakręcili i wycieli... no litości...
Dobra... żeby nie było, że czepiam się tylko miłosnych tematów i iże niby tylko to było ważne :p Ale nawet cały wątek Omara, skąd, jak, dlaczego, w książc ładnie przedstawione a tu bach, bach i już wszyscy mają wiedzieć... Kolejne: S P O I L E R !! : na końcu nagranie Sulejmana i przekazanie do AlJaziry - pominięte... I filmowe otwarte zakończenie, których nie lubie bardzo... W książce opisane co dalej z Rogerem, w filmie każdy może sobie dopowiedzieć finał...
Nie, nie, nie dla tego filmu...
Nie oceniaj filmu nigdy na podstawie książki... Oceniać powinieneś film jako dzieło - to co zostało w nim zawarte, a nie to czego nie było..
Jeżeli się czytało najpierw książkę a jeszcze jak się podobała to nie można inaczej... ;] Strasznie razi wtedy film, momentami wręcz "boli"... :D