Liczyłem na DOBRY kryminał, bo Morgan Freeman zazwyczaj w takich gra lecz zawiodłem się.
Jedyny motyw który mi się spodobał był z 'porwaniem dziewczynki porywaczowi'.
No to trzeba przyznać, że film przez 3/4 był słaby i nużący, ale co się potem działo, od porwania porwanej porywaczowi niejako nagrodziło te wcześniejszą słabą część i udało mu się wyjść na niezły.
Nie wiem, czy taki filmowy determinizm jest odpowiedni, może dało się niektóre wątki lepiej zawiązać, coś inaczej pokazać, a potem rozwiązanie mogłoby być takie samo? Może z historii nic więcej nie dało się wyciągnąć w przełożeniu na film?! A może niektóre kryminały powinny ukazywać się wyłącznie na papierze? Ogólnie film się broni, ale mógłby być lepszy, ale chyba za daleko musiałby odbiec od pierwowzoru (albo może już odbiegł i dlatego był tylko niezły? :D).