"W stronę słońca" to wizjonerskie sci-fi Danny'ego Boyle'a - czyli możemy się spodziewać filmu w pewnym sensie specyficznego. Dlaczego? Bo Boyle lubi bujać w obłokach. Jego choćby ostatnie filmy mają strukturę zawierającą sceny tak jakby "lepszych, szczęśliwszych czasów w czasie niepewności i nadchodzącego koszmaru", że tak pokrętnie powiem. Boyle znowu trafił w dziesiątkę dodając do "W stronę słońca" takie rzeczy, jak muzyka, która prawdziwie oddziałuje na odczucia widza(albo uspokaja go, albo każe obgryzać paznokcie, albo oczekiwać na coś wielkiego). Bardzo dobrze sprawdzili się aktorzy - rzeczywiście na pierwszy rzut oka obsada prezentuje kilka naprawdę sprawdzonych nazwisk(np. Yeoh, Murphy) lub tych jeszcze nie za mocno znanych, ale utalentowanych(np. Rose Byrne). Scenariusz również zaliczę do plusów, bo nie można mu odmówić spójności i interesujących rozwiązań. Chociaż jest w nim trochę zapożyczeń, to mi nie sprawiało to żadnego kłopotu. Zdjęcia są świetne, choć czasami aż nazbyt trudno odczytać z nich akcję(pod koniec). Sama atmosfera jest ciekawa i nietypowa.
Dobre połączenie thrillera sci-fi, przygodówki, horroru i dramatu.
To nie jest ot taki filmik fantastyczno-naukowy.
Polecam(moim skromnym zdaniem bije na głowę "Ukryty wymiar"(5-/10), o którym tak zacięta jest mowa na forum "Sunshine").