Gdy doszłam do momentu, w którym ładunek odłączono od statku i ten dr fizyki w skafandrze rzucił się w stronę bomby/słońca, myślałam że to już koniec filmu. W każdym bądź razie była to najpiękniejsza scena w tym filmie, a wrażenie to potęgowała świetna muzyka w tle (Ostatni akt umierającego człowieka, który rzuca się w stronę słońca, by na nim umrzeć).
Druga piękna scena - to gdy doktor został otoczony słoneczną kulą od wybuchu. Ogólnie cała końcówka filmu była wspaniała.
Ktoś się ze mną zgadza ? ;]