W filmie urzekł mnie przede wszystkom unikalny, "słoneczny" klimat. Wyprawa w stronę słońca - tego jeszcze nie było. Genialne ujęcia z obserwatorium, piekielny żar na osłonie statku, Icarus opadający ku powierzchni słońca, płonący moduł załogowy, ostatnie chwile Kandey.. A to wszystko potęguje genialna muzyka. Nie będe rozwodził się nad nielogicznościami fabułu, czy jej dziurami. Powiedzcie mi, czy po raz pierwszy oglądając film zwracaliscie uwagę na takie rzeczy? Zapewnie nie, większosc widzów została po prostu wchłonięta przez film. Za te według mnie można mu z czystym sumieniem wystawić 9/10.
Tutaj jak najbardziej się zgodzę, klimat, klimat i jeszcze raz klimat. To właśnie wyróżnia ten film. Naprawdę nie czułem takiego dobrego klimatu od czasu Aliena Ridleya Scotta.
Sunshine jest nielogiczny i absurdalny z naukowego punktu widzenia ale tutaj nie o to chodzi!