Naprawdę, uwielbiam ten film, ale nigdy nie zrozumiem, dlaczego zrezygnowano w nim z wytłumaczenia dlaczego NAPRAWDĘ Słońce gaśnie. W filmie dowiadujemy się jedynie, że Słońce umiera bo... bo tak. Najpewniej kończy mu się paliwo, trzeba pobudzić je wybuchem nuklearnym. Bzdura? No... w końcu to Sci-Fi, na pewne ustępstwa można, pójść, ale bez przesady!
Okazuje się, że tak naprawdę powód gaśnięcia słońca jest zupełnie inny. Nie napisali o tym na filmwebie, by się tego dowiedzieć trzeba sprawdzić ciekawostki na IMDb. Prawdziwy powód słabnięcia słońca w filmie, jest już bardziej do przyjęcia, choć nadal balansuje na granicy praw fizyki, a tego, do jakiego stopnia możemy ją nagiąć.
W rzeczywistości filmowe Słońce zostało "zarażone" przez (jak na razie istniejącą jedynie w teorii) "cząstkę Q" (ang. "Q-ball"... kto zna angielski może sobie poczytać na angielskiej wiki o tym). W rezultacie zakłóca ona pracę Słońca i doprowadza do zanikania procesów w nim zachodzących. Bomba, którą mają na pokładzie Icarusa, miałaby jakoby rozbić owe Q-ball na części pierwsze, czy coś i dzięki temu uratować Słońce.
Nie wiem na jakiej zasadzie by to miało działać, ale z pewnością rozwiązanie zaczerpnięte z fizyki teoretycznej ma więcej sensu i naprawdę nie rozumiem, dlaczego film zachowuje ten fakt dla siebie. IMHO sporo na tym traci, gdyż wielu potencjalnych widzów rezygnuje z jego oglądania już po usłyszeniu, że "broń nuklearna ma pobudzić Słońce do pracy".
Jak dla mnie informacja o tym powinna się znaleźć w ciekawostkach...
Q-ball wg teorii może „zjadać” jądro gwiazdy neutronowej (np. pulsara). Jądro Słońca jest dla niego za mało „gęste”, więc teoretycznie jest „niejadalne”.
Jeśli nawet założylibyśmy, że Q-ball dostał się do środka naszej gwiazdy i przystąpił do „konsumpcji” to żadna bombka (nawet atomowa) już nie pomoże. Co ciekawe takie zjadane słoneczko byłoby prawdopodobnie w tej fazie nawet jaśniejsze niż teraz, po czym nastąpiło by kosmiczne „bum”, podobne do wybuchu supernowej, co oznaczałoby by pewnie koniec całego układu planetarnego (a na pewno koniec życia na Ziemi).
Cały pomysł ratowania gasnącego Słońca jest tak niedorzeczny, że pewnie dlatego zrezygnowano z „naukowego wyjaśnienia” pomysłu na ten głupi film.
OK, jak dla mnie to w sumie ma sens. Skoro może zjadać jądro gwiazdy neutronowej, to na upartego można podciągnąć to pod gwiazdę pokroju słońca w ramach fantastyki naukowej xD.
W zasadzie zapomniałem wspomnieć, że pierwotnie owa bomba miała być wypełniona ciemną materią (sic!) i mieć masę księżyca (dlatego miała być źródłem grawitacji). Doradca naukowy stwierdził problem z użyciem bomby o takiej masie, więc zredukowali ją do masy Manhattanu. W zasadzie nie pamiętam, by w filmie było chociaż raz wspomniane, że na pokładzie jest ładunek atomowy. Taką informacja podana jest jedynie w opisie filmu.
W sumie dzięki za info. To już sam proces owego "wygasania" mogli inaczej ukazać.
Na tyle niedorzeczny, na ile każdy jest w stanie przełknąć. Jak dla mnie każde, nawet najgłupsze wyjaśnienie, jest lepsze, niż nie powiedzenie niczego.
Cyt: „OK, jak dla mnie to w sumie ma sens. Skoro może zjadać jądro gwiazdy neutronowej, to na upartego można podciągnąć to pod gwiazdę pokroju słońca w ramach fantastyki naukowej xD.”
Niestety, to nie przejdzie nawet na „bardzo upartego”. Gwiazda neutronowa to kula materii o masie dwóch naszych Słońc, ale o średnicy tylko KILKU kilometrów (10 – 15 km). To coś kompletnie nie przypomina Słońca, a ponadto nasza gwiazdka nigdy nie stanie się gwiazdą neutronową bo jest po prostu za lekka.
Fabuła filmu Sci-Fi nie może łamać podstawowych zasad fizyki, czy ogólniej musi być zgodna z aktualnym stanem wiedzy ludzkości. To wbrew pozorom nie jest „bardzo ciasny gorset” dla autora. Wolno wymyślać rzeczy nowe, nieznane, a nawet bardzo dziwne, ale trzymające się praw logiki i nauki.
Cyt: „Jak dla mnie każde, nawet najgłupsze wyjaśnienie, jest lepsze, niż nie powiedzenie niczego.”
A dla mnie nie za bardzo. Wyjaśnienie musi być logiczne i musi więcej wyjaśniać niż wprowadzać dodatkowych niejasności. Pomysł z Q-ball’em nie tylko nic nie wyjaśnia, ale wprowadza jeszcze większy bałagan. Co zaś się tyczy „bombowego” rozwiązania problemu, to mamy podobny bezsens – albo bombka będzie z mała, albo zrobi takie „bum” że przy okazji definitywnie rozwiąże nam problem przeludnienia planety i to na dobre.
Pozdrawiam.