Pomijam już wszystkie debilizmy od strony naukowej. Za dużo wymieniać. Natomiast od strony logicznej film też się kupy nie trzyma. Najpierw aby uratować ludzkość wysyłają statek z szaleńcem.... Oczywiście misja kończy się porażką... Potem mają ostatnią szansę na ratunek dla ludzkości i znów wysyłają w kosmos statek z niezrównoważoną psychicznie załogą do tego niezbyt rozgarniętą. Spośród 8 osobowej załogi jest tylko jedna osoba, która potrafi odpalić głowicę z ładunkiem jądrowym... Oczywiście cała procedura jest na tyle skomplikowana, że poradziłby sobie z nią czterolatek... Można by jeszcze dużo złego powiedzieć. Natomiast najistotniejsze jest to, że film nie wciąga i jest męczący. Kolejny słaby film Dannego Boylea. Równie kiepski jak "28 dni później".