Miejscami przypominal mi "Kule" Levinsona, ale jednak "Sunshine" jest lepszy. Znakomicie ukazano te specyficzna, klustrofobiczna atmosfere oraz relacje zalogi, majacej swiadomosc tego, iz zadne z nich moze nie przezyc wyprawy. Znakomita muzyka! A final wprost wbil mnie w fotel. To jeden z tych filmow sci-fi posiadajacych dusze,a nie tylko oszalamiajace efekty specjalne. Poza tym nie mam pojecia jaka droga -jesli chodzi o kino- podaza teraz Danny Boyle. Od czasow znakomitego "Trainspotting" sprobowal juz komedii romantycznej, horroru a teraz sci-fi i wszystko bardzo dobrze mu wyszlo. Ciekawe jaki gatunek sprobuje nastepnym razem. Pozdrawiam!