Obojetnie o cztm film SF by nie był, zawsze znajdzie sie jakis czlowiek, ktory spartoli misje.
Dlatego przyszlosc chyba bedzie nalezala do robotow i to nie my bedziemy podrozowali po kosmosie. Czlowiekowi za bardzo odwala. Wystarczy spojrzec na otaczajaca rzeczywistosc...
Co do filmu i tutaj znalazl sie fanatyk religijny, ktory chcial przeszkodzic w misji.
Może kiedyś ludzie będą mieli czipy chroniące przed odwalaniem :-) ale z drugiej strony to że nam odwala sprawia że jesteśmy ludźmi,
a fanatycy religijni będą zawsze ;] w ramach przypomnienia zobaczcie sobie film Franklyn (2008) jest miasto a w nim masa religii jeden koleś czyta instrukcję pralki lol :D i ma swoich wyznawców :D
1. Wśród astronautów nie ma kretynów, nie ma raczej ludzi niepoczytalnych. Wybiera się spośród najdoskonalszych ludzi jacy przejdą wstępne kwalifikacje. Dodatkowo na takie misje posyła się nie żółtodziobów, a ludzi którzy mieli już okazję być w przestrzeni kosmicznej i mają doświadczenie. Może z wyjątkiem Fizyka (Capa) który był tam niezbędny. JEDNAKŻE, to tylko ludzie i ciężko przewidzieć jak ktoś może się zachować po latach dryfowania w przestrzeni kosmicznej, a ich droga do słońca trwała chyba 1,5 roku.
Nie był fanatykiem religijnym, po prostu od patrzenia w słońce mu odje**ło. W filmie poprowadzona jest pewna nitka mistycyzmu jakie niesie za sobą spoglądanie w słońce. Kapitan drugiego Icarusa i Psychiatra też zaczęli mieć objawy fascynacji słońcem. Widzieli w tym moc bożą, byli wręcz zahipnotyzowani.
Człowiek popełnia błędy, a i tak wysyła się najlepszych spośród nas. Bardzo inteligentnych, idealnie zdrowych i z doświadczeniem. Zastąpienie nas maszynami niczego nie poprawi. Maszyny też się psują, co widać w filmie gdy minęli pewną strefę w której jest brak łączności z bazą.
Człowiek jest zawodny i jednemu może odwalić, ale nie wszystkim. A maszyna zdana na samą siebie przy małym błędzie rujnuje całą misję.