Ja odebrałam to tak że on już nie żył, ale nawet gdy by było jak mówisz to proponuję zwrócić uwagę na gatunek filmu: "Sci-Fi" ;]
Widzę, że jest ten post jest zwróceniem na siebie uwagi, jednak biorąc pod uwagę, że wiele ludzi intryguje sprawa przeżycia bohatera, aż do samego wybuchu, to przedstawię swoja opinię i postaram się to trochę wyjaśnić. Uwaga, nie jestem naukowcem, więc mówię prosto, i nie wszystko może się nie zgadzać.
Po pierwsze znalazł się on(bohater) w środku doskonale skonstruowanej bomby, która miała dosyć solidna powłokę, jako, że musiała ona wytrzymać tarcie gorąca wymagane do naładowania ją energią z samej tej reakcji. Choć bomba składała się z około trzech sześcianów, musiała i tak panować tam sakramencka temperatura, dochodząca gdzieś do 50*C(lub więcej), przez co poruszanie się było utrudnione, nie mówiąc o oddychaniu. Jednak przeżycie było możliwe. Dochodząc do samego wybuchu, czyli miejsca gdzie bomba wpada do tunelu czarnej dziury, powłoka spala się doszczętnie, a Capa z idealnym wyczuciem czasu odpala blokadę, uwalniając nagromadzony ładunek. Bomba w rzeczywistości eksploduje(a raczej następuje reakcja termojądrowa) w ułamku milisekundy, jednak w filmie widzimy Cappę który podchodzi do środka sali (mamy wtedy dwa obrazki, pierwszy (czyli rzeczywisty wybuch), a drugi jest tym co zaraz wyjaśnię), i wręcz dotyka magmy słońca(czyli promyka (Sunshine)). Problemem jest to, że on wtedy już nie istnieje, przez co magma nie może go sparzyć. Jakim cudem więc 'obraz' Cappy istnieje? Otóż tutaj mamy moją teorię. Gdy bohater uwalnia ładunek, a magma dostaje się do wewnątrz przez druga powłokę, uwalniają się potężne skupiska jonów i elektronów które zaczynają oddziaływać na samą strukturę czarnej dziury. Jak wiadomo czarna dziura jest krzywą, więc blokujące ją ładunki 'prostują' ją w prostą', i następuje coś co nazywamy zatrzymaniem czasu, lub tez stworzeniem wymiaru istniejącego obok. Przez co Cappa w naszym wymiarze ginie w miliardowe części sekundy, a natomiast dla jego odbicia niemal zatrzymuje się czas, przez co cała reakcja wybuchu przebiega przez niemal całą minutę, co daje czas 'drugiemu' bohaterowi zaznajomić się z obrazem wybuchu 'pierwszej' bomby. Następnie następuje wyrównanie/przeniknięcie światów, gdyż oba łączą się (drugi Cappa ginie od pierwszego wybuchu), przez co następuje zapadnięcie się w sobie czarnej dziury, oba punkty zostają zamknięte, reszta energii zostaje uwolniona na zewnątrz, przywracając krążenie magmy w słońcu. Wiem, że to zawikłane, lecz tak to rozumiem. Jak dobrze wspomina Scar7a, to wciąż gatunek SCi-Fi, gdzie wszystko może się zdarzyć. Wiem, że teraz wszyscy fizycy będą się mścić na mojej teorii, więc proszę bardzo o napisanie odpowiedzi w osobnym poście, nie dołączając jej do mojego własnego, gdyż nie chciałbym mieć niepotrzebnego spamu w moich powiadomieniach. Zamierzam tutaj zaglądać, więc odpowiem jeżeli będziecie chcieli.
Pozdrawiam.
Ciekawie opisane, aczkolwiek widziałbym to tak, że jak ktoś umiera (różnie to w różnych filmach pokazywano) to nie trwa to ułamek sekundy z punktu widzenia umierającego, natomiast obserwator zewnętrzny widzi to jako ułamek sekundy. No i ten umierający widzi i czuje ten ułamek jakoś dłużej, ogólnie czas "nie gra roli" a my widzimy tą scenę jakby z punktu widzenia bohatera, nie obserwatora. Dotykanie plazmy to raczej wytwór wyobraźni Cappy, będący zwięczeniem jego podejścia do bomby, lekko chorej fascynacji... Scena bardzo fajna.