6,7 44 tys. ocen
6,7 10 1 44308
6,5 19 krytyków
W stronę słońca
powrót do forum filmu W stronę słońca

proch

ocenił(a) film na 6

Dobry zwiastun ma ogromną siłę przekonywania. Czasem potrafi nawet zachęcić widza do obejrzenia filmu, z gatunku, za którym on nie przepada. I tak właśnie było w przypadku trailera do "W stronę słońca", który dosłownie wbił mnie w fotel i skutecznie zmusił do obejrzenia "Sunshine" pomimo, że nie przepadam za filmami katastroficznymi mówiącymi o ratowaniu świata przez grupkę wybrańców.

Początek tej opowieści jest bardzo dobry. Akcja rozwija się powoli, bez pośpiechu, wręcz leniwie. Bohaterów poznajemy nie od razu i nie
bezpośrednio. Dobrym zabiegiem jest też nie pokazywanie tego co dzieje się na Ziemi - co tak powszechne jest w innych tego typu flmach.

Bardzo ładne - niekiedy przepiękne czarno-złote zdjęcia, ciekawa scenografia i dobre efekty specjalne budują niesamowity, niepowtarzalny
klimat i powodują, że po częsci czujemy się jak bohaterowie filmu w przestrzeni kosmicznej, zdala od domu, bez możliwości powrotu czy ratunku. Reżyserowi udaje się pokazać, że ta ośmioosobowa załoga jest skazana na siebie, na swoje humory, wady i musi jakoś sobie radzić z narastającym napięciem i ciągłymi konfliktami.

"Sunshine" udało się pokazać coś czego tak bardzo brakowało innym produkcjom sf. Otóż bez problemu czuć tu ogromną pustkę kosmosu, tę próżnię, która otacza bohaterów i ich całkowitą samotność. W tej czarnej ogromnej przestrzeni (świetna scena, gdy załoga pierwszy raz widzi Merkurego) znajdują się jedynie Ikarus - statek wyglądający jak meduza (niestety gdy dłużej pomyśli się nad sensem takiego kształtu, to wydaje się on idiotyczny) i Słońce - niesamowite, fascynujące i potężne.

Postacie naszkicowane są w miarę dobrze - są to co prawda znane już z innych filmów klisze, ale scenarzyta stara się je jakoś modyfikować - a ich zachowania na pierwszy rzut oka wydają się logiczne. Trochę drażni jedynie ta całkowita gotowośc całej załogi do poświęcenia życia za pozostałych, ale da się to przeżyć i wytłumaczyć sobie tym, że jednak waga sprawy jest ogromna. Poza tym (na całe szczęście) więcej patosu i patriotycznej papki w "Sunshine" nie ma. Na plus można jeszcze prócz bardzo dobrych zdjęć i udźwiękowienia (które miejscami porusza aż garderobą widza), zaliczyć idealną muzykę i całą sekwencję rozgrywającą się na IkarusI

I jeżli chodzi o plusy to niestety to by było na tyle.
Mniej więcej od połowy filmu, aż do samego tragicznego zakończenia, nowy obraz Boyle'a gwałtownie obniża loty. Praktycznie z każdą sceną
coraz bardziej się pogrąża i powoduje rosnący niesmak u widza, że tak dobry materiał na poważne sf można było tak zmarnować. Scenarzysta
wprowadza kolejne, jeszcze bardziej efekciarskie sceny, niestety coraz mniej logiczne i prawdopodobne. Z powolnego sf robi się przez to sensacja, a co gorsze póżniej bzdurny horror. Bez żadnych wyjaśnień autorzy pokazują nam kolejne coraz to gorsze pomysły na rozwiązanie całej historii, które całkowicie kłócą się z klimatem pierwszej części filmu. Chyba największym jednak błędem twórców było wprowadzenie postaci Pinbackera (nachalne nawiązanie do Obcego R.Scotta) - niby zombie - który pojawia się znikąd gdy scenarzyście kończą się pomysły na to jak pozabijać załogę Ikarusa. A na dodatek końcówka filmu jest tak niesamowicie chaotyczna, że bardziej przypomina teledysk niż film.

6/10, W zasadzie powinno być 5, ale jednak wrażenie po seansie, gdy wychodzimy z ciemnej sali kinowej na niesamowicie słoneczny dzień po "Sunshine" robi ogromne wrażenie i za to jeden plusik więcej.

Pierwsze rozczarowanie roku....

ocenił(a) film na 6
milczacy

Dopiero teraz zauważyłem jak cudowne wyszło mi ostatnie zdanie.
Powoli zaczynam zapominać jak sie pisze logiczne i składne wypowiedzi :/

ocenił(a) film na 5
milczacy

Muszę się z Tobą zgodzić. Moim zdaniem film utrzymuje co najmniej dobry poziom do momentu pojawienia się Pinbackera. Mógłbym jeszcze zrozumieć, że zdołał on przeżyć siedem lat(wystarczyłoby mu z pewnością żywności, powietrza miał również pod dostatkiem). Mógłby on być jednak przedstawiony jako ludzka postać, a Pinbacker zarówno pod względem wyglądu jak i choćby siły fizycznej w niewielkim stopniu przypomina człowieka.
Zgadzam się również z zarzutem dotyczącym chaotycznego zakończenia. W zasadzie mógłby to być celowy zabieg, gdyby reżyser pragnął w ten sposób oddać nastrój wyścigu z czasem...być może reżyser pragnął by widzowie poczuli się podobnie jak czuje się główny bohater - nie do końca przekonany co się dzieje i podejmujący spontaniczne decyzje.
Tym niemniej moim zdaniem ten zabieg nie wyszedł filmowi na dobre.

Podobała mi się postać głównego bohatera, który nie był postacią jednoznacznie pozytywną. Ciekawie wypada również zafascynowany słońcem Searle oraz Mace. Pozostali raczej nie odbiegają od schematów pokazanych w innych tego typu filmach. Mimo wszystko uważam, że postacie są dobrane dość dobrze. Aktorzy nie zachwycili mnie aczkolwiek nie mam do ich gry aktorskiej jakichś większych zastrzeżeń -po prostu solidna robota.

Najmocniejszym punktem filmu jest oprawa. Zdjęcia, efekty specjalne, muzyka - to wszystko zasługuje na słowa uznania.
Niestety w filmie znalazło się również kilka nieścisłości - co bardziej tolerancyjni mogą przymknąć na nie oko ;)

Reasumując oceniłem film na 5, chociaż gdyby nie Pinbacker i chaotyczne oraz mocno naciągane zakończenie to z pewnością pcena byłaby co najmniej o 2 oczka wyższa.

ocenił(a) film na 9
milczacy

Zgadzam się z Wami, ale dla mnie te pierwsze pół filmu wystarczy aby uznać go za w miarę udany - po seansie nie pamiętam tego całego opętanego kapitana Icarusa I, który sabotował misje i idiotycznych rozwiązań fabularnych.
W głowie zostało mi słońce, Merkury, piękne zdjęcia, muzyka i takie tam różne smaczki dla fanów S-F.
Prawda jest taka, że filmów z tego gatunku jest wręcz jak na lekarstwo, dlatego każdy nowy tytuł połykam bez zastanowienia. Sunshine, mimo, że mogło być dużo lepsze i tak uradowało moją dusze i na pewno wrócę jeszcze do tego filmu.

8/10

ocenił(a) film na 6
_dominic_

O tym, że ktoś taki jak Pinbacker w filmie się pojawi słyszałem już wcześniej, ale miałem nadzieję, że będzie to lepiej rozegrane. Że ta postać będzie jakoś związana z całą historią i będzie do niej pasować. Podczas filmu, gdy tyle razy reżyser pokazywał nam przepiękne Słońce oraz oczy załogi zafascynowanej tą gwiazdą myślałem, że także Kapitan Icarusa I będzie nią zafascynowany ale w bardziej pozytywny sposób niż się jednak okazało. Że końcówka będzie pasować klimatem do pierwszej części. A ona niestety jest wyjęta jakby z zupełnie innego filmu i pasuje tu jak pięść do nosa.
Szkoda, tym bardziej, że zapowiadało się świetne sf, a jak wszyscy wiemy człowiek zapamiętuje o wiele dokładniej początki i zakończenia, więc nawet jeśli film jest średni, a ma zaskakujące zakończenie, to jesteśmy z niego zadowoleni i wspominamy pozytywnie. W przypadku Sunshine sytuacja jest odwrotna - świetny początek i fatalne zakończenie, które rzuca ogromny cień na cały film...