Z przykrością muszę powiedzieć, że najnowsze produkcje Pixara nie do końca trafiają w mój gust. Może po obejrzeniu "Ratatouille" mam zbyt wygórowane wymagania, jednak w mojej opinii żaden z kolejnych filmów nie dorównuje cudownej, wypełnionej aromatem francuskiej kuchni, historii z 2007 roku. "Panda" jest niestety bardzo słaba- prosta fabuła, niewybredne żarty- film bez żadnego wdzięku. Wdzięk ten ma natomiast w pełnym wymiarze robot Wall-e.
Ale nie może obyć się bez "ale";) W miłosnej historii Wall-e'go i Eve jest pełno dłużyzn! Gratuluje pomysłu Pixarowi co do zminimalizowania dialogów, a wyrażania uczuć dzięki mimice (ciekawy aspekt, kiedy mowimy o robotach^^). Efekty specjalne są naprawdę bajeczne, ale mogę zarzucić bardzo dużo błędów odnoszących się do rozmieszczenia punktów kulminacyjnych animacji. Popełniono parę wpadek, nie do końca wyważono wszystkie momenty, co mogło spotkać się z reakcją znudzenia. Jednym słowem "WALL-E" to wspaniały pomysł, który mógłby być lepiej zrealizowany. Brakuje szczypty "tego czegoś", co sprawia, że gdy oglądamy wielkie animowane ekranizacje pokroju "Króla Lwa" na każdym forum widzimy jednogłośne komentarze pełnej akceptacji.