6,8 116 tys. ocen
6,8 10 1 116151
4,9 32 krytyków
Warcraft: Początek
powrót do forum filmu Warcraft: Początek

Warcrap

ocenił(a) film na 5

Warcraft: Początek miał być cudem na kiju. Niestety, cudów nie ma a kijek można sobie co najwyżej wsadzić w dupę.

Ponoć miał to być film, który namiesza na filmowej scenie i przywróci blask ekranizacjom gier komputerowych - czy też raczej: wreszcie je o niego przyprawi, jako że do tej pory żadna z adaptacji nie zrobiła wrażenia na krytykach. A przynajmniej zamierzonego wrażenia; jestem pewien że niejeden opuścił salę w połowie przeróżnych Hitmanów czy Mortal Kombatów przeczuwając nadchodzące torsje. Piszę "ponoć", ponieważ kampania reklamowa była wyjątkowo skromna i właściwie poza osobami nieśledzącymi tematu ciężko powiedzieć, żeby tytuł przebił się do szerszej publiczności. Tymczasem fani zdają się traktować go niczym marvelowskich Avengersów i wieszczą, że zapoczątkuje boom na filmy "growe" podobnie jak kolesiom w rajtuzach udało się opętać całą planetę. Miał być "LOTR zaorany" i tak dalej.

I tak nie powstrzyma to oburzonych komentarzy, ale dla co bardziej rozumnych na wszelki wypadek zadeklaruję: mam to szczęście, że potrafię dostrzegać obie strony barykady i po obu zdarza mi się stać. Rozumiem fanowskie przymykanie oka na niedoskonałości czy koncentrację na dobrych stronach adaptacji. Rozumiem też podejście bardziej analityczne i rozpatrywanie filmu pod kątem filmu a nie fanserwisu. Ale gdy przychodzi co do czego, to uważam że filmy ocenia się jako filmy i opinia fana jest drugorzędna: fan potrafi łyknąć opowiadania pisane przez innych entuzjastów, w których bohaterowie dowolnej franczyzy łączą się w gejowskie pary lub ubierają choinkę w Śródziemiu, tak więc skłonny jestem uznać że ich opinia może być nie do końca obiektywna. Sam jestem graczem, więc nie wysysam tego z palca.

To powiedziawszy - jak wypada Warcraft jako film i próba podboju Holiłudu?

Niestety - nie najlepiej. Film kuleje na tak wielu płaszczyznach, że aż ciężko wybrać pierwszą ofiarę. Może najpierw przejedźmy się po bohaterach, czy też raczej: postaciach, bowiem ciężko jest spośród chmary przewijających się przez ekran manekinów wskazać protagonistę filmu. Logika podpowiada, że powinien to być któryś z ludzi - ale nie, żadna z papierowych wycinanek nie prowokuje do tego, by się z nią w jakikolwiek sposób utożsamić. Momenty, w których scenarzysta próbował tchnąć nieco życia w postaci wypadają komicznie - rechotałem w rękaw przez całą scenę przy ognisku, podczas której "bohaterowie" dzielą się wspominkami i niby mają wzbudzić naszą sympatię. Wypadło to niemal autoparodystycznie, wiecie, nie ma to jak nakreślająca charakter postaci rozmowa przy ognisku. Przypomniał mi się początek Star Trek V i niemal zapragnąłem aby zaczęli śpiewać "Row, row, row your boat". Nie pomagają w tym dialogi, które zatrważająco często brną w banały o mądrości, miłości, odwadze i przeznaczeniu. Do tego ludziów jest multum i szybko można się pogubić pośród bród, heavymetalowych fryzur i koców robiących za płaszcze. Czy umiera jakiś random, czy syn kogoś istotnego - emocjonalna reakcja widza jest taka sama i oscyluje wokół niemrawego "mehh..."

Co więc zaskakujące - łatwiej można się utożsamić z teoretycznymi antybohaterami, czyli którymś z orków. Pomysł, by obdarzyć wielkie zielone paskudy osobowością i zaserwować im takie problemy jak poród na polu bitwy jest interesujący i sprawia że (zgodnie zresztą z oryginałem) orkowie nie są tylko pretekstem do ukazania scen walki. Problem w tym, że to nie ludzie. Jeśli więc nie jesteś jednym z tych świrów, którzy potrafią zakochać się w Na'vi, to będziesz mieć opory przed kibicowaniem zielonej krzyżówce goryla z odyńcem.

Nie pomaga w tym decyzja filmowców, by wszystko, co nie jest człowiekiem, wygenerować w komputerze. Zgroza. W obsadzie jest między innymi bardzo przeze mnie lubiany Clancy Brown - ale co mi po Clancy'm, skoro jego gra zamaskowana jest kilkoma warstwami tekstur? Orkowie, krasnoludy, wilki, nawet miejscami konie i pojawiający się w jednej scenie jelonek - wszystko jest cyfrowe, sztuczne i na kilometr wali CGI. Ja naprawdę nie ogarniam - od kiedy to prawdziwa twarz przed kamerą stała się passe? Czy w Holywood panuje strajk charakteryzatorów? Wiem, że nadchodzące porównanie wywoła klekot niejednej klawiatury, ale, sorry - orkowie w LOTR wyglądali po stokroć lepiej. Być może dlatego, że, wiecie, BYLI w tym filmie..? Że wzięto kilku byków, wysmarowano błotem, nałożono protezy i makijaż i postawiono ich przed kamerą..? Podobnie z krasnoludami - może jestem staroszkolny, ale wolę karła z doczepioną brodą zamiast animowanej pokraki, pałętającej się do tego obok nielicznych prawdziwych aktorów, nieprzyjemnie odróżniając się na ich tle.

Rozumiem oczywiście, że w niektórych scenach akcji skorzystanie z CGI przy tworzeniu sceny stało się w podobnych filmach nieodzowne - ale czy nawet w zbliżeniach, podczas spokojnych dialogów, których o dziwo jest u orków więcej niż można by się było spodziewać - trzeba koniecznie walić po oczach komputerem? Nie można było choć w takich momentach wbić aktora w kostium i przykleić mu kły i podbródek Asha Williamsa?

Parada renderowanych paskud i drewnianych rycerzyków sprawia, że ciężko określić sobie jakiegokolwiek protagonistę, z którym można by się utożsamiać. Postaci nawciskano do filmu zdecydowanie zbyt dużo, nie zapewniając im właściwie żadnej ekspozycji, przez co już w chwilę po rozpoczęciu seansu ma się wrażenie, że oto na naszych oczach rozpoczyna się drugi sezon serialu, którego pierwsze odcinki nas ominęły.

Na pewno pomaga w tej sytuacji znajomość warcraftowego lore - ktoś, kto cutscenki z gier potrafi wyrecytować z podziałem na role będzie miał zapewne łatwiej. Mogę tylko domniemywać, ponieważ osobiście traktowałem Warcrafty jako gry i w sumie bardziej skupiałem się na, wiecie, graniu, niż zgłębianiu kolejnych popłuczyn po Tolkienie. Proszę sobie w tym momencie nie podnosić ciśnienia, dla mnie każde fantasy to popłuczyny po JRR, nawet moje kochane Elder Scrollsy. Gdyby zaś ktoś nakręcił mi film "Skyrim" w którym próbowałby w dwóch godzinach ućkać wszystkich NPCów z każdego zakamarka mapy, to też bym stwierdził że go pogięło. Lore to lore, a zasady filmowej narracji to zasady filmowej narracji; wsadzanie do swojego filmu chmary postaci by zadowolić fanów to nie metoda na zrobienie dobrego filmu - to tylko klasyczny fanserwis.

Nie będę się z tego względu rozpisywał o fabule, gdyż w natłoku pokręconych imion, nazw własnych i skakania między wątkami po pewnym czasie poddałem się w próbach uporządkowania tego wszystkiego i po prostu dałem się nieść opowieści. Ta jest standardowa: są sobie źli orkowie, napadają na dobrych ludzi, ludzie nie ogarniają co się dzieje; bladoskórzy montują ekipę rycerzyków i magów i próbują pokonać Zło przy pomocy kolaborantów z drugiej strony barykady (lub portalu, ściślej mówiąc). Ponoć jest to przeniesienie fabuły pierwszej części, ale w tym wypadku muszę wierzyć na słowo - znanego mi z gier cięcia drzew na nowe budynki było raczej niewiele. Sam zaś rozwój wydarzeń, oprócz dwóch małych twistów, zgodny jest z typowymi przedstawicielami tego typu fantasy. Po seansie mam wrażenie że nie wyniosłem z tego filmu nic godnego streszczania znajomym - wszystko to znamy z He-Mana czy Gwiezdnych Wrót. O tym, że zakończenie zapowiada kolejne części, chyba nie muszę nawet wspominać.

Jeśli nie obchodzą nas bohaterowie a fabuła jest zbiorem znanych skądinąd motywów, to jedyną szansą na ratunek są sceny akcji i strona wizualna filmu. Tutaj na szczęście jest nieco lepiej, choć też nie jest idealnie.

Może zacznę od wizualiów, żeby zakończyć temat minusów tego filmu. Warcraft miejscami wygląda paskudnie. Jedne z najgorszych efektów korzystających z greenscreena jakie ostatnimi laty napluto na ekran. Najgorsze są momenty, gdy jakieś ludzkie postacie mają cyfrowe tło bezpośrednio za sobą - kompozycja aktorów w resztę obrazu woła o pomstę do nieba. Jedno z ujęć z finału, gdy za bohaterem tłoczy się banda orków, było tak koszmarne, że nie mogę doczekać się wydania DVD; muszę to zobaczyć jeszcze raz żeby w pełnej krasie zapauzować obraz i rozkoszować się sztucznością. Drapię się po głowie czytając opinie o wyglądzie filmu - zachwytów nad wizualiami zupełnie w tym przypadku nie rozumiem. Owszem, byłbym pod wrażeniem gdyby były to cutscenki w grze, ale w kinie oczekuję jednak pewnej jakości. Nie przekonują mnie ani fejkowe widoczki, ani sztuczni orkowie, ani efekty czarów przywodzące na myśl reklamy Mentosów. Może byłoby inaczej, gdyby zdecydowano się i ludzi zrobić w komputerze - wtedy nie wyróżniali by się aż tak na tle tych plastikowych, sztucznych środowisk i nie powstawałby taki dysonans?

Boli to tym bardziej, że sam design świata jest zacny i naprawdę byłbym zachwycony, gdyby nakręcono więcej tego filmu "naprawdę". Ot, choćby wygląd orkowych zbroi i wyposażenia czy ludzkie miasta - same projekty są naprawdę miłe dla oka i dałbym wiele, by Clancy'ego Browna zobaczyć w kostiumie, pełnym makijażu i z tymi wszystkimi kościejami wiszącymi mu na klacie i wyrastającymi z pleców. Coś genialnego. Szkoda że zmarnowano tak fajne pomysły na zupełnie nijakie CGI, bo nawet tak banalne ujęcia jak zdejmowanie futra przed walką walą fejkiem.

Mogę za to pochwalić (wreszcie) sceny akcji. Niektóre nakręcone są naprawdę fajnie, z pomysłem i z jajem. Pościg podczas którego upindalają koniu nóżki, wystrzał z muszkietu prosto w orkową łapę, miażdżące ciosy młotem - kiedy na ekranie zaczyna się coś dziać, to dzieje się całkiem interesująco. Nadal oczywiście jest to komputer, ale dobre pomysły na choreografię walk przebijają się nawet przez CGI. Poza pojedynkami magicznymi, które jak to zwykle bywa sprowadzają się do mamrotania dziwnych słów, wykrzywiania mordy oraz wyciągania rąk otoczonych kolorowymi światełkami - sceny akcji wyglądają całkiem solidnie. Było kilka momentów, kiedy aż "czułem" ciosy, czyli: jest OK.

Wypada wspomnieć jeszcze o licznych elementach humorystycznych. Dawno się tak nie uśmiałem na filmie nie będącym gatunkowo komedią. Od wykorzystywania spranych klisz, poprzez autoironiczne w swym pompatyźmie sceny, aż po akcje typu poród na czworaka czy zabicie mamy Bambi - niejedna scena sprawiła, że po cichaczu chichotałem w kułak. Podobnie miała się sprawa podczas niektórych zbyt nadętych dialogów - ubijcie mnie, ale nie sposób nie pękać ze śmiechu, kiedy jeden z bohaterów zasuwa pełną powagi mowę w kierunku wymalowanej na zielono baby z doczepionymi kłami (jedna, jedyna aktorka wcielająca się w postać z orkową krwią w obiegu a nieprzesłonięta iluśbitową tapetą)! Albo gdy po urodzeniu dziecka "położnik" odwala Króla Lwa prezentując je hordzie; tego typu scen jest w filmie dość sporo i im dłużej nad tym rozmyślam, tym bardziej jestem przekonany, że Warcraft dorobi się z czasem reputacji filmu "tak złego, że aż dobrego" i stanie się guilty pleasure dla wielu osób. O ironio, mogę być jedną z nich.

Podsumowując - mamy bardzo średni film, ale (jak mniemam) idealny produkt dla fana franczyzy. Wrażenia co większych wielbicieli gry zdają się to potwierdzać: widzowie wymieniają dziesiątki nawiązań do ich ukochanego tytułu, jednocześnie przyznając, że osoba niezaznajomiona z marką może mieć spore problemy z wsiąknięciem w film. Powtarzają się obserwacje, że postaci i wątków jest za dużo jak na jeden film - zwłaszcza pierwszy w planowanym tasiemcu. Przewijają się negatywne uwagi na temat aktorstwa. Nie jest więc tak, że fani nie widzą wad tej ekranizacji - jak zwykle, twierdzić że jest idealna będą tylko psychofani oceniający obraz jedynie pod kątem stężenia fanserwisu. A że ten jest spory, to i dychy będą się sypać.

Tymczasem jako film Warcraft jest dość słaby. Brak wyraźnego protagonisty, natłok wątków i chaotyczny montaż (chwilami naprawdę przypomina styl produkcji telewizyjnej) sprawiają, że oglądanie go zwyczajnie męczy. Sytuację rozładowują wspomniane liczne momenty komediowe, ale nie było to zapewne intencją twórców. W połączeniu z paskudnymi gdzieniegdzie efektami otrzymujemy film, który w latach 90tych wyszedłby od razu na VHSie. Doprawdy, wstyd trochę, że tak uznana marka otrzymała tak przeciętną adaptację. Nie myślicie bowiem że film jest kompletnym gniotem - nie; jest tylko okrutnie przeciętny i poza puszczaniem oczka do fanów nie oferuje właściwie nic wyróżniającego go na tle pozostałych filmów fantasy.

Moim zdaniem sprawdziłby się dużo lepiej jako przerywniki fabularne do gry. Tego nie rozumiem najbardziej: czemu Blizzard po prostu nie stworzył Warcrafta 4? Czy przypadkiem nie czas już na wskrzeszenie kultowej serii? Od ponad dekady karmią rynek kolejnymi dodatkami do wiejącego nudą klikacza - ops, przepraszam: do innowacyjnej wieloosobowej gry sieciowej - skazując biednych Koreańczyków do tyrania w wiekową "trójkę"... Zlitowali by się nad nimi i nad nami i wypuścili godną kontynuację. W niej zaś film o takiej jakości robiłby naprawdę solidne wrażenie. Zaryzykowałbym wtedy nawet stwierdzenie, że to najładniejsze cutscenki jakie widziałem w życiu.

Ale, niestety, Warcraft: Początek to nie element gry. To wypuszczony do kin film fantasy klasy B na miarę 2016 roku. Aż tyle i tylko tyle. Fanserwis fanserwisem, ale jako film - robi rozczarowująco niewielkie wrażenie.

Nie będę apelował do wystawiania ocen podobnych do mojej - każdy niech sobie ocenia jak chce. Apeluję za to o rozsądek w innej kwestii, mianowicie szukania spisków. Drodzy psychofani (do normalnych fanów tego nie kieruję - wy się w spiski nie bawicie), otóż nie każdy, kto nie dał temu filmowi dychy to kupiony przez żydomasonerię frajer. Nie każdy, kto się przy nim nie masturbuje to Janusz który nie widział gry na oczy. Są po prostu wśród nas gracze-filmaniacy, którzy chcą ocenić ten film uczciwie. A do tego trzeba niestety zdjąć psychofańskie okularki.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Moim zdaniem najlepiej by było gdyby orkowie wyglądali jak w czasach War2, czyli tak:

http://www.scrollsoflore.com/gallery/albums/war2/warorc.jpg

Ten ork ma realne proporcje, normalnej wielkości dłonie itd. Z drugiej strony byłby płacz fanów WoWa, że orkowie wyglądają za bardzo jak z Lotra i że nie są warcraftowi.

Ogółem: wszystkim nie da się dogodzić. Ja tam nie marudzę, bo wyglądali ok. Oryginalnie.

Dentarg

Nie mówię o proporcjach. Wymiary mi nie przeszkadzają, jedynie styl wykonania. Charakteryzacja nie odcina się od prawdziwych ludzi tak jak cgi.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

A ja mówię o proporcjach. Wymiary mi przeszkadzają, a styl wykonania nie.
Orkowie byli grani przez aktorów co widać po mimice twarzy. Zresztą można obejrzeć materiały z planu żeby zobaczyć jak to kręcili.

Dentarg

Wiem jak byli zrobieni orkowie i dlatego mówię, że lepiej wypadłaby charakteryzacja niż cgi, zwłaszcza, że można by osiągnąć dzięki niej taki sam efekt, jaki osiągnięto komputerowo, z tą różnicą, że byłby lepszej jakości.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Pracujesz przy efektach specjalnych? Skąd pewności, że byłoby lepszej jakości. A może takie miksowanie byłoby 3 razy droższe, przez co film musiałby być ścięty do 1,5 h? Oceniać możemy to co jest, a nie to co by było gdyby.

Dentarg

Efekty praktyczne są tańsze, niż komputerowe, to po pierwsze. W przypadku charakteryzacji wystarczyłoby powiększyć orków komputerowo a wyglądaliby o wiele realistyczniej i nie odcinaliby się od ludzi.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

"Efekty praktyczne są tańsze, niż komputerowe, to po pierwsze."

Mi się wydaje, że zbudowanie np.: ruchomego T-rexa-robota jest droższe niż wygenerowanie T-rexa komputerowo. To chyba zależy od tego co chcesz wykonać.

"W przypadku charakteryzacji wystarczyłoby powiększyć orków komputerowo a wyglądaliby o wiele realistyczniej"

No tak, oczywiście :D Orkowie CGI, z mimiką i ruchem aktorów, wzorowani na WoWie są nierealistyczni, ale pomaluj aktora i przerób go CGI wzorując się na WoWie i będzie cacy. Już to widzę ;)
Wiesz, że jak dobrze ulepisz samochodzik z gliny to będzie wyglądał niemal identycznie jakbyś ten samochodzik dobrze wystrugał? Nie zamieni się nagle w czołg, jeśli zamierzasz zrobić samochodzik.

Dentarg

Zbudowanie T-rexa jest tańsze niż wygenerowanie go tak, żeby dobrze wyglądał.

Ty w ogóle rozumiesz o czym mówię? Orkowie są nierealistyczni bo w scenach z ludźmi odcinają się przez to, że są wygenerowani. Gdyby zrobić dokładnie taką charakteryzację, jak zrobili CGI a potem jedynie powiększyć ich komputerowo do takiego rozmiaru jak w filmie to nadal byliby w stylu Warcrafta a nie odróżnialiby się na niekorzyść w scenach z ludźmi.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Nie. Orkowie są nierealistyczni bo nie mają proporcji. Chyba mi nie powiesz, że Helena Bonham Carter jako Czerwoną Królowa wygląda realistyczniej niż orkowie z Warcrafta.

Zresztą z kim ja gadam. Nie mogłeś zrozumieć, że fabułę Warcrafta 3 dałoby się przedstawić w formie opowiadania, więc lepiej machnąć na Ciebie ręką.

Dentarg

Człowieku, nie mówię o ich nierealistycznych wymiarach, tylko tym, że są nierealistyczni przez cgi. Porównaj orków z władcy pierścieni i Azoga z hobbita. Orkowie z lotra są realistyczni, bo mieli maski, natomiast Azog wyraźnie jest tworem komputerowym i to razi w oczy.

Więc machnij, nie musisz się spinać kiedy ktoś ma inne zdanie niż ty.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

I nawzajem. Wyobraź sobie, że umiem czytać, więc jak mi 10 razy napiszesz to samo to nagle nie otrzymasz odpowiedzi: "ahaaaa, teraz rozumiem".

Ty nie mówisz o nierealistycznych wymiarach, ale ja mówię. Taka mała różnica zdań ;)

Dentarg

Więc po co mi ciągle zaprzeczasz, skoro nie mówisz na ten sam temat? Ja mówię, że jabłka są niesmaczne, bo są słodkie a ty mówisz że nieprawda, bo są za duże.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Trochę nie tak.
Ty mówisz, że płot jest brzydki, bo jest pomalowany farbą, ale jakby go pomalować kredkami na ten sam kolor to już byłby ładny.
A ja mówię, że jakby zmienić sam płot to może byłby ładniejszy.

Dentarg

Zdaje się, że już ci powiedziałem, że tez wolałbym, żeby orkowie byli w typie sprzed WoWa, ale skoro zdecydowali się na takich, a nie innych, to wyglądaliby lepiej w charakteryzacji, a nie wygenerowani komputerowo.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

A ja się z tym nie zgadzam i co?
Twierdzę, że skoro się zdecydowali na takich to tak będą wyglądać choćby je wykonali na 10 różnych sposobów stosując charakteryzacje, animacje poklatkową, glinę czy nawet strugając z drewna. Słaba stylistyka to słaba stylistyka i "z g*wna bata nie ukręcisz".
Możemy skończyć temat?

Dentarg

Więc zwyczajnie się mylisz, jeśli uważasz, że twarz wygenerowana komputerowo i twarz stworzona przy pomocy charakteryzacji będą wyglądać tak samo realistycznie.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

http://www.jamescamerononline.com/miniuk45.png

vs to

https://i.ytimg.com/vi/1vCLeV7PfJs/maxresdefault.jpg

Chyba lepiej wygląda ta komputerowa charakteryzacja, nie uważasz?

Dentarg

To jest fragment charakteryzacji nałożony na twarz aktora, a nie zastąpienie twarzy cgi. Taki efekt to inna beczka, bo on nie miał naśladować tekstury skóry czy mimiki. To nie jest twarz tylko efekt.

Porównaj sobie to do Arnolda CGI z któregoś następnego terminatora - tam jest to, o czym rozmawiamy, czyli twarz stworzona komputerowo.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Ok.

Sztuczna twarz Arnolda z Terminatora 1, wykonana praktycznymi efektami:

http://www.youtube.com/watch?v=E2oTXjAB-8o

Sztuczna twarz Arnolda z Terminatora 5, wykonana CGI:

http://www.youtube.com/watch?v=ajnr4ZIn-Cs

Od 2:00.

Może Tobie bardziej podoba się nieruchoma maska z jedynki, ale jak dla mnie twarz CGI z piątki jest trochę żywsza.

Dentarg

Znowu nie pokazałeś charakteryzacji, tylko kukłę. Nic dziwnego, że nie porusza się realistycznie, skoro nie ma pod nią człowieka - tak samo jak z Arnoldem CGI.

ocenił(a) film na 9
Homek_2

Jakie znowu? Przecież przed chwilą pokazałem charakteryzację metalowej części twarzy - źle, bo to nie jest twarz stworzona komputerowo.
To pokazałem twarz zrobioną komputerowo i tradycyjnie - źle, bo nie jest charakteryzacją... weź się zdecyduj wreszcie co chcesz porównać.
Może sam podaj jakiś przykład, to może wreszcie będzie okazja przyznać Ci rację.

Co do Warcraftowych orków to tak się składa, że twarze są najbardziej realistyczne. Może oglądałeś jakiś cam kinowy, ale jak ja widziałem np.: pierwsze ujęcie twarzy Durotana to był to jeden z ładniejszych efektów. Te pojedyncze włoski na twarzy, oczy, żyłka na czole, grymas na twarzy... a potem reszta tego cielska i wielkie łopato-łapska i cały czar prysł.

ocenił(a) film na 5
Dentarg

Oczywiście że efekty ze starego Terminatora są lepsze, wygląda w nich jak prawdziwy robot łącznie z niezdarnymi, sztucznymi ruchami. Kolego, zazwyczaj nie bawię się w taką psychologię na telefon, ale zrobię wyjątek: kompletnie nie masz gustu w sprawie efektów w filmie. Nigdy nie myślałem, ze zachowam się względem innego nerda tak chamsko, ale: spadaj oglądać cutscenki w WoWie, bo do oglądania filmów to ty się nie nadajesz :)

ocenił(a) film na 9
rozkminator

Nie no, chłopie... stara, japońska, Godzilla z 1954 roku też według Ciebie wygląda lepiej niż ta z 1998 roku?
Oczywiście, stary Terminator, jedynka i dwójka, miażdżą jako filmy pozostałe trzy i tu pełna zgoda. Ale jeśli chodzi o efekty, a w tym głównie o wykonanie T-800 to niestety, nowsze efekty wyglądają realniej.
Przecież ta przylepiona maska do twarzy Arniego wygląda jak maska :D Mechaniczne oko jest nieruchome, jakimś dziwnym trafem zniszczona część twarzy jest trochę większa od tej niezniszczonej. Wersja z T3 wygląda po prostu lepiej, mimo iż sam film to syf okrutny.

Cutscenki z WoWa widziałem raz, może dwa razy w życiu. A Ty się nadajesz do oglądania filmów z lat 90-tych, bo zachowujesz się jak jakiś filmowy tetryk, któremu pokażą lepsze, bo nowsze, efekty a ten nadal będzie się upierał, że kiedyś były lepsze.

ocenił(a) film na 5
Dentarg

No chyba sobie kpisz, uważasz że te gówno od Emmericha wygląda lepiej od klasyka TOHO?! :D

"zachowujesz się jak jakiś filmowy tetryk, któremu pokażą lepsze, bo nowsze, efekty a ten nadal będzie się upierał, że kiedyś były lepsze."

Jak mi pokażą "lepsze" to uznam za lepsze, "nowsze" nie równa się z automatu lepsze. Fakt jest faktem: żywe stworzenia w CGI wyglądają ch*jowo i nie zanosi się na razie, by dopracowali to na poziomie nierozróżnialnym dla ludzkiego oka. Idę sobie za to niedługo na nowy Dzień Niepodległości i tam narzekać na efekty nie będę, bo do wybuchów i symulowanych miast i innych obiektów martwych akurat się CGI nadaje.

ocenił(a) film na 9
rozkminator

Sama Godzilla przecież wygląda lepiej... to już nie jest pan Miecio w przebraniu tylko wielki jaszczur, no przecież musisz widzieć różnice :D

"żywe stworzenia w CGI wyglądają ch*jowo i nie zanosi się na razie, by dopracowali to na poziomie nierozróżnialnym dla ludzkiego oka"

Ludzkie oko zawsze dopatrzy się czegoś sztucznego w czymś co nie istnieje. Żywe stworzenia zrobione za pomocą praktycznych efektów też wyglądają ch*jowo, nie widzisz tego?
Goro z Mortala wygląda ch*jowo, bo takie żyjątko nie istnieje i nasz, ludzki, mózg od razu wie, że to jest fikcja. Mimo iż sam Goro, jak na tamte czasy i możliwości, został zrobiony nieźle. Dzisiaj zrobiliby go lepiej, byłby żywszy, realniejszy, właśnie dzięki CGI. To się nazywa postęp. Można mieć czarno-biały telewizor jak kto lubi, ale można mieć też i kolorowy.

" Idę sobie za to niedługo na nowy Dzień Niepodległości i tam narzekać na efekty nie będę, bo do wybuchów i symulowanych miast i innych obiektów martwych akurat się CGI nadaje."

No co Ty. Lepiej, żeby to zrobili jak za czasów Terminatora 2, czyli wysadzili jeden budynek w powietrze... i tyle, bo na więcej ich nie będzie stać, ale przecież film dużo na tym zyska. Będzie jeden wybuch, taki prawdziwy, a nie kilkadziesiąt z jakimś CGI.

ocenił(a) film na 5
Dentarg

Oczywiście, że lepiej byłoby gdyby zdemolowali makietę, ale wybuchy w CGI przynajmniej nie wywołują takich odruchów wymiotnych jak orkowie, Godzille czy Gollumy w CGI.

Tak, pan Miecio w kostiumie jest sztuczny. CGI też jest sztuczne. Pan Miecio przynajmniej jest PRAWDZIWY. Stoi przed kamerą. Jak mam wybór między dwoma sztucznymi tworami, to wybieram ten, który wygląda prawdziwie.

ocenił(a) film na 9
rozkminator

Te odruchy wymiotne są u nielicznych. Większość nie ma uczulenia na dobrze zrobione CGI, więc raczej wątpliwe jest by filmy miały się cofać w rozwoju do Mieciów.

użytkownik usunięty
rozkminator

Nie mogę się powstrzymać...po prostu muszę ;D
Gry komputerowe w swoim całokształcie, też są sztuczne i to praktycznie w 100%. Ergo wolę bierki od np, Skyrim. Bierki są prawdziwe. Bierki to więc większa przygoda. Uwielbiam bierki, a nie sztuczne gry na komputery!

ocenił(a) film na 5

Tyle że gry komputerowe z założenia nie mają wyglądać prawdziwie, nie mogą wyglądać prawdziwie. To dlatego gracze zazwyczaj wzruszeniem ramion zbywają gry w których wykorzystano zdjęcia jako tła. Wyzwaniem dla gry i grafiki w grach jest próba maksymalnego zbliżenia się do filmowej narracji i do realistycznego wyglądu. Jest to walka skazana na porażkę i to w obserwowaniu tych dzielnych wysiłków leży sedno przyjemności z obserwacji rozwoju ryku gier video na przestrzeni dekad. Ja pamiętam jak za dzieciaka gry miały piksele wielkości mrówek i historie typu "o, kosmici, zabij ich". Kilka dni temu skończyłem Last Of Us, który narracją zbliżył się do dobrego serialu a wyglądem wręcz zachwyca. Ale to jest granie w grę, a nie oglądanie filmu. Jak będę chciał sobie pooglądać CGI, to od tego mam gry właśnie.

Jeżeli Godzillę chcesz traktować poważnie (to, że film się sam tak traktuje, to jeszcze nic nie znaczy, God's Not Dead też traktuje siebie poważnie) a takie sceny: https://www.youtube.com/watch?v=uYWSOzFMZjg wywołują w tobie śmiech, nie zachwyt, to diagnoza jest prosta: nie znasz się na oglądaniu filmów. To jest wbrew pozorom też umiejętność, gapienie się na ekran to jeszcze nie "oglądanie". Tak jak w przypadku ludzi, którym podobał się Warcraft, nie uważam tego za złe - wszak nie każdy ma obowiązek umieć pilotować samolot, rozumieć książki czy oglądać filmy. Śmieszne trochę, że ludzie bronią tej ułomności jako rzekomą zaletę, ale tak jest w każdym przypadku - koleś bez nóg będzie czasem twierdził, że ma lepiej od reszty bo nie wydaje kasy na spodnie, samotna matka będzie tkwiła w zaprzeczeniu że w pojedynkę lepiej wychowa dziecko, a gimbaza wychowana na CGI będzie podważała istotę tradycyjnych technik filmowych. Normalne to.

użytkownik usunięty
rozkminator

"nie znasz się na oglądaniu filmów" Albo kiedy przekroczyłem 15 rok życia przestałem lubić konwencję tych kiczowatych filmów o godzilli. Estetyka przywodzi mi na myśl rangersów- których już dawno przestałem lubić i tyle . Jakąś dziwna sposobnością lubię filmy z kiczowato- neonowych lat 80, czy głupotki studia "skurcz". Jak np nie lubisz slasherów, giallo i wszelkiego pochodnych od tego, to żeby ktoś Ci nie zasugerował, że jesteś za tępy na kino w kontekście tak głębokich gatunków filmowych....Wiem, że te wszystkie kongi, zille były w kontekście historycznym pewnym krokiem w rozwoju efektów, ale nie polubię przez to tych filmów.

"wywołują w tobie śmiech, nie zachwyt, to diagnoza jest prosta: nie znasz się na oglądaniu filmów" Nie ma nic bardziej zabawnego niż takie autorytarne podejście. Filmy o wielkich potworach to dla mnie g i tyle. Naukowo- obiektywnie- nie udowodnisz, że nie mam racji, bo filmy to raczej rzecz odbierana czysto subiektywnie, a nie równanie matematyczne. Wiedza filmowa może być rozległa i podparta naprawdę wartościowy znajomością tematu ale nigdy nie będzie obiektywna w tym temacie.


Gry starają się być filmowe na co raz większą skalę, ale tak naprawdę nie muszą gnać w stronę filmu już bardziej. Dlaczego? Gry to przede wszystkim na chwilę obecną najbardziej immersyjna płaszczyzna kultury, bezpośrednio angażująca. Coś czego filmy nigdy nie osiągną. Gry nie powinny chcieć być za bardzo filmami, bo wychodzą potem twory takie jakie Cage'a- to już nie gry tylko coś co odwzorowuje praktycznie film.

"Tak jak w przypadku ludzi, którym podobał się Warcraft, nie uważam tego za złe - wszak nie każdy ma obowiązek umieć pilotować samolot, rozumieć książki czy oglądać filmy"

A może ktoś po prostu jest takim fanem warcrafta, że nie potrafi do niego podejść bardziej obiektywnie i ocenia wysoko, jak to fan? Ułomność- z porównaniem do kaleki to już odleciałeś daleko. Prawda jak zawsze leży pośrodku, najbardziej wyważone kino powinien czerpać i z efektów analogicznych i CGI. Cała twoje skrajne idealizowanie efektów praktycznych, można podsumować jednym słowem- sentymenty. Chciałbym zobaczyć współczesną Godzille, jako faceta w kostiumie, albo w formie animacji poklatkowej. Byłby przedni ubaw. Makiety, kostiumy- tak. Ogromne potwory w praktyczny sposób. Nigdy w życiu. Chyba, że w formie parodii.

No to jest gimbusem i kaleką.

ocenił(a) film na 5

Ja na przykład nie lubię slasherów, ale potrafię docenić wszystkie ich typowe klisze, z których ludzie raczej toczą bekę.

użytkownik usunięty
rozkminator

Tradycyjna Godzilla, czy klasyczne filmu Kaijū technicznie dziś wyglądają jak 7 nieszczęść i wywołują właśnie odruch wymiotny.

https://www.youtube.com/watch?v=rT08U_iQ73k

Dalej takie fajne? Co ta Godzilla od**** na początku? Tańczy chyba?Dla mnie to ta sama estetyka co power rangers. Tylko, że tamten serial był chociaż zdystansowany do samego siebie, a japońskie Godzille są często śmiertelnie poważne, z domieszką naukowego bełkotu, który ma te filmy czynić bardziej serio.

No i to nie wygląda prawdziwie, chyba, że prawdziwie komicznie.

Dlatego takiego filmu nie obejrzy się już na serio. Można się oszukiwać, ale dzisiejszy człowiek raczej nie da rady.

Więc ostatecznie wolisz oglądać tylko to co praktyczne, choćby wyglądało jak g? Praktyczne efekty wbrew pozorom też się starzeją, choćby te Godzille i Goro z Kombatu też już jest leciwy.

Odnośnie jeszcze orków. Praktyczne wariacje to mogę oglądać w przypadku cospleyerów w filmie, 100% analogowe warcraftowe orki pachniałyby jarmarcznością filmów klasy c z wczesnych lat 90.


Przy kolorowej i bajkowej estetyce warcrafta, wyszłaby xena czy inny hercules. Garona wyszła przyzwoicie, ale i tak momentami można poczuć w niej posmak takich właśnie klimatów. Strach pomyśleć co by było gdyby po planie pomykali kulturyści z wystającymi kłami, do tego pomalowani na zielono- praktycznie rzecz jasna!

użytkownik usunięty
rozkminator

Byłem dzisiaj i jako osoba która grała 5 lat w wowa, czuje się zażenowany tym tworem. Lepiej obejrzeć cinematik z WOTLK, jest on lepszy od całej tej produkcji.

ocenił(a) film na 9

O, siema. Byłem w piątek i jako osoba która jakieś 10 lat grała w Warcrafta 2 (przeszła kampanie X razy + na Battle.necie), grała w Warcrafta 1 i przeszła kampanie ze 2 razy, a także grała w Warcrafta 3 i przeszła kampanie 2 razy, a także jako osoba która przeczytała następujące książki:
- Ostatni Strażnik
- Dzień Smoka
- Władca Klanów
- Wichry Wojny
- Wojna Starożytnych
- kawałek Tides of Darkness
a także jako osoba która grała kilka godzin w WoWa i nie polubiła tej gry czuje się zadowolony tym tworem.

Można powiedzieć, że taka jest różnica w odbiorze między fanem WoWa a fanem Warcrafta :)

użytkownik usunięty
Dentarg

Ten film powinien sprawić mi przyjemność nawet jak nie znam uniwersum. Praktycznie nic nie wyjaśnia i rzuca widza na głęboką wodę itd...

ocenił(a) film na 9

Naprawdę to zadecydowało o Twojej ocenie? A nie to, że film nie odzwierciedlał WoWa na wielkim ekranie?

użytkownik usunięty
Dentarg

Tak, ale również inne rzeczy. Możliwe, że napiszę recenzje, z której dowiesz się co zagrało a co nie.

użytkownik usunięty
Dentarg

Swoją drogą, dlaczego bohaterowie latają po azeroth ? Przecież było to możliwe dopiero od premiery dodatku "Cataclysm"

ocenił(a) film na 9

Możesz sprecyzować? Chodzi o latanie na gryfie czy co? :D

użytkownik usunięty
Dentarg

Ta.

ocenił(a) film na 9

Haha :D

Cóż, no... przede wszystkim bohaterowie latają na gryfie po Azeroth (a dokładniej po Wschodnich Królestwach o czym oni jeszcze nie wiedzą, bo nie odkryli Kalimdoru) dlatego, ponieważ żyją w Azeroth :D Zarówno ci bohaterowie jak i gryfy :D

Świat z którego pochodzą ludzie, wysokie/krwawe elfy, krasnoludy, gnomy, gryfy i rasy Kalimdoru (Nocne elfy, taureni itd.) nazywa się Azeroth.
Świat z którego pochodzą orkowie nazywa się Draenor. Chyba potem gdzieś w WoWie coś się stało i nazywali go potem Outland, ale dokładnie się nie orientuję o co chodziło.

W filmie chodzi o to, że orkowy świat umiera, więc uciekają z niego właśnie do Azeroth. Na Azeroth żyje w tym czasie Lothar, Khadgar i gryfy dlatego też mogą sobie latać po Azeroth ile im się zechce :D

W Cataclysmie zmienił się wygląd poszczególnych krain świata Azeroth, ponieważ powrócił Smoczy Aspekt Deathwing i rozwalił kawał świata. Gryfy i Azeroth istniały na długo przed Cataclysmem.

użytkownik usunięty
Dentarg

Ale dopiero przy okazji Cataclysmu można było na nich swobodnie latać.

ocenił(a) film na 9

Hahaha :D

Pograj w Warcrafta 2 to będziesz sobie latał gryfami nawet po Draenorze :D

Nie no, chłopie, co Ty opowiadasz?
Z jednej strony piszesz, że film jest słaby i nie ma to związku z WoWem, a z drugiej strony pytasz czemu można na gryfach latać skoro w WoWie coś tam coś tam... a z trzeciej i tak jesteś w błędzie, bo gryfy są w Sojuszu od Warcrafta 2, czyli na długo przed Cataclysmem sobie na nich latali po Azeroth.

A co jeśli... no nie wiem, Lothar wyhodował sobie jednego gryfa prywatnie? :D

użytkownik usunięty
Dentarg

Przecież żartuje tylko z tym lataniem XD, tak mi się tylko skojarzyło podczas oglądania, bo zawsze mnie w WOTLK denerwowały długie wędrówki mountami po Azeroth.

użytkownik usunięty

A już w Outland czy Northrend można było latać normalnie :D.

ocenił(a) film na 9

A już bałem, że Ty tak na serio :D :D

ocenił(a) film na 6

Ya pyerdole.......to jest twój problem, z tym filmem?

ocenił(a) film na 6
zinedine

A sorry, nie czytałem dalszych Twoich postów.

ocenił(a) film na 6
rozkminator

Nie ukrywam, że nie znoszę takich sarkastycznych purystów jak ty, autorze tego tematu, ale to pewnie przez to, że przez lata miałem takiego kolegę i już mialem po dziurki w nosie jego mądrości i krytyki na każdy temat (serio, jak to czytalem, to mialem wrazenie, ze on ten temat pisał).

ALE, nie sposob sie nie zgodzic ze wszystkim co tu nabazgrałeś, ja nie jestem taki obiektywny, bo gram w WoW mianakalnie od 9 lat, wiec ten swiat uwielbiam, ale staram sie odciąć moja satysfakcje fanservicem i wszelkimi "oczkami" i zobaczyc, ze WarCraft to jakis za dobry nie jest, mimo to bawilem sie swietnie, bo mialem tzw "headstart" w postaci znajomosci uniwersum.

ocenił(a) film na 5
dawid1420

Cieszę się że styl nie wpłynął na merytorykę ;)