Byłem, zobaczyłem. Ogólnie zaskoczony jestem na plus, historia dosyć zgrabna, CGI nie wypadło wcale źle. Azeroth przedstawiono bardzo barwnie. Chciałoby się, by twórcy pokusili się o trzygodzinny film.
Miód był. Pora na łyżkę dziegciu.
- Ragnar... znaczy Lothar. Pomijając już nielubianą przeze mnie manierę importowania postaci z jednych filmów do drugich (dość często robią coś takiego biorąc aktorów np. z "Gry o Tron", których gra jest na tyle charakterystyczna, że kończy się to importowaniem postaci). W dodatku nieco przecenili jego znaczenie w fabule. Szczególnie biorąc pod uwagę, że w drugim filmie ma paść pod młotem Doomhamera.
- Gul'dan - Od kiedy ta pokraka kieruje Hordą? Owszem, Blackhand był figurantem, ale żeby inwalida Gul'dan wydawał publicznie sąd nad wodzem Hordy? Po cholerę w takim razie Hordzie w ogóle wódz?
- Doomhammer - ktoś tu chyba zapomniał, że gość jest przyszłym wodzem Hordy (przeniesienie z jednego klanu do drugiego to już szczegół). Niezdecydowany, w sumie to nie wie co robi... W dodatku Ragnar zwinął mu killa, przez co moment, w którym raz jeden Ogrim pokazał jaja i przejął kierownicę od Blackhanda (przy okazji ucinając mu łeb), biorąc Gul'dana pod obcas - wszystko to poszło się grzać, tylko po to, by Durotan mógł mieć face-offa z Gul'danem cosplayującym stegozaura.
- Medivh i Khadgar - obaj wygrali konkurs na najbardziej nijakich wizualnie magów. Gdzie ten śmieszny zarościk Medivha? Hipnotyczny głos? Gdzie pasemka Khadgara? Przenikliwość i badawczy umysł? Aha, no tak. Poszły się grzać, żeby Ragnar miał kogo patronizować.
- Płonący Legion - nie oczekuję Sargerasa, Archimonde'a i reszty spółki przed trzecim filmem, ale można chociaż to jakoś zaznaczyć, dać wskazówki, cokolwiek. Tymczasem w filmie cała sprawa sprowadzona została do radioaktywnej magii.
- Czy w uniwersum filmowym są jakieś królestwa poza Azeroth? Bo trochę przykro, że powołali Sojusz do spółki z krasnoludami, jakąś grupką elfów (czy ja tam widziałem elfa-murzyna?), Antonidasem i jakimś ponurym dziadkiem nie pytając o zdanie paru innych królestw. W zasadzie... czy Sojuszu przypadkiem nie powołano do życia w wyniku upadku Stormwind, a nie śmierci jego króla?
Niemniej mimo tych zmian wyszła całkiem zgrabna historia. Ciekaw jestem, czym zaskoczy nas sequel.