Muszę wyznać, że dla mnie "Waterloo Sharpe'a" to ostatnia część przygód. Kolejne dwie części z akcją przeniesioną do Indii to już nie to samo. Znika magia i niepowtarzalny klimat wojen epoki napoleońskiej... Przynajmniej według mnie. Wolę wierzyć, że piękny pułkownik wrócił do ukochanej Lucille i żyli długo i szczęśliwie. W ogóle uwielbiam całą serię i Seana Beana (jak zresztą w każdym filmie, nawet jak gra czarne charaktery).