Krzysztof Ibisz funduje sobie botoks, piszę swoją książkę, przyrównuję się do Daniela Craiga a Cezary Pazura .... Cezary Pazura robi film, Weekend, szumnie zapowiadany jako polski Pulp Fiction.
Prawda jest taka, że debiutancki film Pazury to niezdarnie składane klocki Lego, gdzie żaden klocek nie leży tam gdzie powinien. Nic tutaj do siebie nie pasuję.
Zadaję sobie pytania:
To obraz rozpaczy podstarzałego faceta czy obraz rozpaczy polskiego kina? A może i jedno i drugie?
Skoro Pazura w wywiadach twierdził, że szanuję polskiego widza i uważa go za najbardziej wybrednego i inteligentnego, to serwując nam coś takiego, dla mnie jest to dobitny dowód na to, że jesteśmy krajem idiotów.
Gdyby ów film miał choć krzte poczucia humoru, choćby i tego siarczystego, ale mającego ikre.... niestety nie. Dialogi są wyjątkowo drętwe. Daleko im do takiego Poranku Kojota, który też przecież wybitnym dziełem nie był.
Cezary Pazura rozśmiesza i zadziwia, ale nie w tą stronę którą powinien. Jestem zażenowany, że tak doświadczony aktor, współpracujący przecież dawniej z Pasikowskim, zrobił taki teatr, teatr rozpaczy.
Jeszcze panie Cezary, kupić wielką bryke i znaleźć 20 lat młodszą kochankę.... zaraz zaraz, pan to chyba już zrobił?