Miałem okazję obejrzeć Pana film, jak i Pana wypowiedzi po premierze. Powiem szczerze, że jakby istniała instytucja gdzie można domagać się zadość uczynienia za stracony czas....zrobiłbym to. Po ostatnich superprodukcjach typu Ciacho, Śluby Panieńskie i ostatni film Weekend jestem pewny, że cała czołówka aktorska nieźle się bawi za między innymi moje pieniądze. DNO,DNO, DNO. Panie Pazura grał Pan idiotów i świetnie to Panu wychodziło, ale proszę nie robić idiotów z publiczności.
Gdy Cezary Pazura przekonywał, że jego reżyserski debiut będzie czymś świeżym, że on sam nigdy nie podpisałby się pod jedną z wielu żenujących komedyjek, jakie w ostatnich latach spłodziła polska kinematografia, dałem temu wiarę. Cóż, głupi ci ja. Wciąż nie nauczyłem się, że rodzimym twórcom ufać nie wolno. Pod żadnym pozorem. Zwłaszcza, jeśli przeżywają kryzys wieku średniego.
Na seansie na którym byłem ludzie wychodzili w połowie filmu, ja trochę później!
Nie wkładajmy wszystkich do jednego worka! Rodzimym produkcjom można zaufać. Mniejsze zło ostatnio, albo Wszystko będzie dobrze...Super! Albo komedie Lubaszenki, Gąsiorowskiego Czas Surferów... No, ale Pazura...
Co miałam podważyć to podważyłam, a pod resztą komentarza podpisuję się oburącz!
Mi też jest przykro. Przede wszystkim ciebie, że w XXI wieku ciągle wierzysz w ambicję polskiej kinematografii. Niestety kino pełnometrażowe jest odzwierciedleniem kina telewizyjnego. W obu rządzi minimalizm, żer na emocjach mało wymagającego widza. Efektem tego jest przeświadczenie reżyserów, że skoro ludzie oglądają seriale obyczajowe w telewizjach publicznych i popularnych, to wystarczy stworzyć film obyczajowy, dodać do niego słowo komedia albo komedia romantyczna, wrzucić kilka oklepanych nazwisk i to się sprzeda. Sprzedać się sprzeda, bo polakowi nie zależy na obejrzeniu czegoś nie zapomnianego. Stąd najpierw wysyp komedii romantycznych, potem komedii obyczajowych, a potem komedii sensacyjnych, o których po premierze nikt nie chce i nie będzie pamiętać