Słabiutko panie Pazura. Dostajemy znów kalki z filmów Guy'a Ritchiego. Owszem, miejscami można się pośmiać ale to bardziej zasługa aktorów niż nędznego scenariusza. Bronią się postacie takie jak Johnny(naprawdę świetny Tyndyk, jestem zaskoczony:), Stefan, banda Cygana i nieustraszeni gliniarze, czyli Frycz z Królikowskim, natomiast niby skomplikowana intryga to tak naprawdę niezgrabny szit:). 3/10

a moim zdaniem było kilka momentów śmiesznych mnie osobiście rozwalał pan Frycz np.brawo ku.... wygrałeś talon na ku...y i balon buhaha xD

rozłożyłam się niczym żaba na liściu i napisze, że co za dużo - to niezdrowo. przedobrzyli z tymi błyskotliwymi ripostami w prawie każdym zdaniu :)

Tak, napisałem, że miejscami można się pośmiać ale całośc wypada słabiutko, bo kilka dobrych dowcipów(scenka w barze i chwalony przeze mnie Tyndyk ) ginie w całej masie totalnie słabych(Małaszyński i Lewandowski to niby główni bohaterowie a mają najsłabsze skecze). Dziwi mnie to bardzo, bo przecież na kabaretowych monologach Pazury śmieję się często do rozpuku. Zabrakło wyczucia i świeżości.