Obejrzałem ten film i niestety mocno się zawiodłem. Po kolei jednak.
Obsada
To był duży plus, znane nazwiska i to w wielu przypadkach różne od tych, jakie widzimy w
produkowanych ostatnio hurtowo u nas komediach mniej lub bardziej romantycznych.
Na etapie zastanawiania się, czy warto iść, można było czuć się zachęconym obsadą.
Scenariusz
Hmm historia nawet wydawała trzymać się kupy, chociaż sam pomysł pogoni za walizką
przez kilka konkurencyjnych grup nie jest niczym oryginalnym. Ot, taki standard w stylu
Guy'a Ritchie'go. Niestety problemem było to, że widz nie wie, jak nastawić się do obioru
filmu. Zaczyna się dość absurdalną sceną, w której pewien jegomość dostaje przecięty
w pół pojedynczą kulą z pistoletu. Absurd, ale gdyby reszta filmu była utrzymana w tym
tonie, to mogło by być nawet śmiesznie. Niestety, raz jest nam prezentowany
pseudopoważna marna kwestia pana Małaszyńskiego, a po chwili podobna absurdalna
rzecz w stylu biednego pana z początku filmu. I taka huśtawka przez cały czas. Nie
wiadomo z czym to zjeść.
Gra aktorów
Z tym było niestety kiepsko.
Pan Małaszyński miał za zadanie być postacią zabawną poprzez nie bycie zabawnym,
jeżeli wiecie o co mi chodzi. Niestety, nie nadaje się do tego z racji swojego dorobku
filmowo-serialowego typu Magda M., Czas Honoru czy ostatnio Skrzydlate Świnie. Widz
nie jest w stanie przestawić się, i traktować wypowiadanych przez niego kwestii z
przymrużeniem oka.
Grający "Gulę" Michał Lewandowski też, mówiąc delikatnie, nie popisał się. Był strasznie
nienaturalny, widać, że za bardzo mu zależało, żeby było dobrze i był przez to
niemiłosiernie sztywny. Chyba na tę chwilę rola z "Majce" to szczyt jego umiejętności
aktorskich.
Jan Frycz, będąc dobrym aktorem, dostał niestety postać wypowiadającą tak słabe
kwestie, że aż robiło mi się go żal. Żarty wypowiadane przez jego postać oraz wulgarność
języka były na tak niskim poziomie, że nijak nie miało się to do talentu i powagi Frycza.
Paweł Wilczak był moim zdaniem jedynym aktorem na planie, który w miarę dobrze robił
to, co do niego należało. Dostał pasującą do siebie postać i zagrał ją dość naturalnie,
momentami byłem skłonny uwierzyć, że jest gangsterem :D
Dialogi
O mój Boże. Nie wiem kto je pisał, ale powinien wylecieć z hukiem. Były tak banalne,
infantylne, a momentami sztucznie przesycone wulgaryzmami, że słuchałem z
niedowierzaniem. A rozmowa Maxa, Guli i Jonnego w restauracji o homoseksualistach i
wibratorze przelała już czarę goryczy. Na miejscu aktorów było by mi wstyd, gdybym miał
mówić takie rzeczy w takim stylu.
Zdjęcia
Mocno inspirowane filmami Tarantino i Ritchie’go. Osobiście nie mam zastrzeżeń, na
pewno patrząc przez pryzmat polskich produkcji było to coś, czego nie widujemy często.
To chyba, poza panem Wilczakiem, jedyna strona tego filmu, która jest do
zaakceptowania .
Podsumowanie
Pomimo dość dobrych zdjęć oraz gry pana Wilczaka, film nie jest wart złotówki. Szedłem
naprawdę dobrze nastawiony, a wyszedłem zniesmaczony i sfrustrowany zmarnowanym
czasem i pieniędzmi. Podejrzewam, że nawet oglądając go w domu z pożyczonej od
kolegi płycie DVD, wyłączyłbym w połowie. Nie polecam.