Uwielbiam ten gatunek. Bardzo lubię klasyczną wersję filmu. Miała swój charakterystyczny, momentami infantylny klimat. Najnowsza wersja niestety została wchłonięta przez hollywoodzką machinę finansową - ma być szybko, łatwo i przyjemnie. Gdzie tu miejsce na klimat. Film jest nawet ciekawy, do mniej więcej połowy. Dalej zaczynają się schody. Postacie nakreślone są pobieżnie. Główny bohater kochający na początku jedną, na końcu filmu kończy z inną, beż żadnych skrupułów zapominając o poprzedniej. A jak wytłumaczyć fakt, że tak zdolny matematyk-wynalazca już po zaledwie dwóch przypadkach śmierci jego sympatii, traktuje to jaku regułę. Takich luk w scenariuszu jest więcej. Ponadto zakończenie w stosunku do pierwowzoru (filmu, nie książki) zmieniło się na gorsze. Co typowe dla wielu amerykańskich produkcji nieźle się zaczyna, a dalej już na skróty. Aby widz za nadto nie myślał.
może
ponieważ był genialnym matematykiem to drugi przypadek doprowadził go do wglądu a priori w konieczność tego zdarzenia, a moze nie chciał eksperymentować ze smiercią ukochanej? za duze ryzyko?
a może niee nie?
Ale przecież geniusz polega też na tym, że jest się świadomym swojej niedoskonałości (omylności), zatem, szczerze, czy gdymyś był na jego miejscu nie spróbowałbyś jeszcze raz? Ja - przynajmniej jeszcze trzy razy, za każdym razem będąc mądrzejszym o ten jeden raz (to przecież dość ciekawe zagadnienie - kolejne "wyprzedzanie się" w podróżowaniu w przeszłość, aż w danym wariancie rzeczywistości pojawi się kilka wersji mnie). Co do tej miłości, to jej po prostu nie ma. Zmiany wprowadzone w tej nowej wersji są więc dla mnie niezrozumiałe (w klasycznej podróż była spowodowana czym innym, a mianowicie fascynacją przenoszniem się w czasie).
no nie
nie róbmy z utworu literackiego czy filmowego rzeczywistości. Geniusz - hmm znaczenie tego terminu sie zmienia, kiedyś byłobardziej związane z płodnośicą ;-) co do miłosci to w drugiej wersji jest, a ta druga wersja jest równie uprawniona jak pierwsza, moze sie podobac lub nie, moze być druga, ale to nowy utwór, i jest w nim miłosć, jak ja scenarzysta umiesci. ;-) co do prób to , gdyby sie podawić w mazrenia, to chyba bym nie spóbował z obaw. pzred skutkami. achkowleik bowiem struktura swiata nie jest, moim zdaniem tak zawęźlona, aby zmiana jednego małego elementu zawsze zmieniała wszystko pozostałe, to jednak niektóre małe zmiany są przyczyna ogromnych skutków. np. niepowstania tysiecy ludzi. wziązłbys to na swoje barki? byliby to bowiem ludzie cie wspólczesni. ale to marzenia. bo jest to niemozliwe. i to nie tylko ze względu na paradoks dziadka. czy jak go tam zwą.
a jednak...
każdy film kreuje jakąś rzeczywistość i względem tej rzeczywistości musi być spójny, w przeciwnym razie powstaną przekłamania i nieścisłości. Bywa różnie nieraz może to nie przeszkadzać, częściej jednak jest wręcz odwrptnie. Tak właśnie jest tutaj. W pierwszej części bohater jest pokazany jako zaślepiony miłością (!), w drugiej o swej dziewczynie już nie pamięta. Wątpie też, aby potencjalne szkody jakie może wyrządzić, odepchnęły go od chęci ratowania ukochanej (w końcu wiedział po co buduje wehikuł). A tak na marginesie, to podróż w czasie prawdopodobnie będzie możliwa, ale tylko w jedną stronę - w przyszłość :-)
co do pierwszej
części listu to masz racje i ustępuję; co do ostatniej to już jest mozliwe, jak sie szybciej starzejesz ;-)