Porażka! Byłem w kinie, w Warszawie dodam, gdzie na sali byłe trzy osoby, w tym dwie emerytki. Film niemiłosiernie nudny; to ujęcie krzaczków, tam kwiatków – musiałem mocno walczyć, żeby nie przysnąć!
W filmie były dokładnie trzy momenty, w których padają jakieś ciekawe kwestie i dokładnie wtedy się ocknąłem:
1. Pierwszy, zaraz na początku, kiedy główna bohaterka wyjawia, dlaczego nie chce dalej męczyć się z życiem.
2. Kiedy doktorek prawie po godzinie filmu zaczyna rzucać jakieś mądre kwestie.
3. Ostatnie minuty filmy, kiedy też doktorek jest narratorem.
A reszta to ziewanie i patrzenie na zegarek…