Nie będę oryginalna jak napiszę, że zdecydowanie muzyka jest atutem tego filmu. A szczególnie Radiohead - Everything in Its Right Place (wykorzystane też w Vanilla Sky). Najbardziej bałam się jak udźwignie rolę Sarah, ale jestem b. milo zaskoczona. Chyba to kolejny etap kariery (oby) po durnowatych horrorach. Może w końcu dostanie szansę na poważne role. W filmie trochę zabrakło mi emocji (a może właśnie takie było założenie, bo gdy nie ma emocji, pora umierać), ale brak też emocji w momencie rodzenia się uczucia/więzi z Edwardem. I to co chyba najbardziej podobało mi się w filmie to zdjęcia, Seamus Tierney zrobił kupę dobrej roboty, min. zbliżenia, portrety gotowe by wziąć aparat i wcisnąć spust, przez pół filmu myślałam jakie genialne zdjęcia by wyszły (szczególnie jak ostatni raz grała na fortepianie)ale to takie zboczenie zawodowe:) Podsumowując film warto zobaczyć, solidnie zrobiony, może miejscami się dłuży, ale na taki film trzeba mieć nastrój. Zastanawiam się tylko co stalo się z Eriką Christensen, chyba za bardzo się odchudziła bo bylam w szoku co się stało z jej kiedyś ładna buźką.