Ekranizacja książki Paulo Coelho, który uszczęśliwił by rzeszę ludzi, gdyby zajął się czymś innym niż pisanie.
Nie dziwi więc fakt, że adaptacja jest pretensjonalnym szajsem z dialogami ku naiwnemu pokrzepieniu serc. Ta mowa trawa nie może nie irytować, skoro operuje banałami, od których słuchania więdną uszy.
Swoją drogą chcę wierzyć, że ten film przemyca jakąś mądrzejszą tezę, niż jakże trywialne „Sens życia odnajdziesz, gdy będziesz zakochany”. Np. że marazm, katatonię i tym podobne schorzenia da się wyleczyć za pomocą gołego ciała? Albo, że prawdziwą miłość odnajdziesz w zakładzie psychiatrycznym? Jeśli tak, to ja jutro przedawkuję witaminę C i kładę się na oddział. Zobaczymy czy Paulo miał rację…
Moja ocena - 1/10