Rozumiem że reżyser musiał zmienić praktycznie większość scen w filmie ze względu na to że w 2 części wszystko zrobili inaczej niż w książce. Śmierć Newt'a jeszcze przeżyje ale gdy Teresa zginęła miałam ochotę wskoczyć na ekran i wydlubac reżyserowi oczy. Nie dość że Teresa im pomogła wejść znalazła lek i jeszcze uratowała Thomasa to Thomas był bardziej zaciekawiony listem od Newt'a niż "lekiem na śmierć" o którego walczyli i tyle wycierpieli. Teresa powinna dostac 10 metrowy pomnik a w ogóle nie powinna ginąć. Dzięki niej ludzkość ocalala a Thomas w połowie zachowywał się jak gimbus ale potem się opamietal. Ehh... Zmienili prawie 80% filmu porównując do książki. Ale tych 2 scen nie zmienili!!! Ale patrząc na film ogólnie wciągający dreszcze pot i zaskoczenia pozytywne negatywne ale koniec końców 8/10.
Zgadzam się z tobą w 100%.. Śmierć Teresy była również niepotrzebna ... jej śmierć spowodowała że wewnętrznie umarłem .. rozsypałem się na tysiąc kawałków.. z czego nie wiem gdzie który jest... i ciężko mi się po tym pozbierać. Mimo iż zdradziła ich, działała w dobrej intencji, chciała ocalić życia innych ludzi. To jak pomagała tej dziewczynce (Którą próbowali ocalić w 3 części) pokazała że ma dobre serce. I w końcu wyszło jak wyszło .. Niektórzy jej nienawidzą, niektórzy cieszą się z jej śmierci, ale widząc jej przeszłość (traumę ze śmiercią matki) i całe te zdarzenia, związałem się z nią na tyle mocno, że jej śmierć mną bardzo poruszyła T.T
Wiem że długo od założenia tematu ale cóż, dopiero niedawno obejrzałem ostatnią część.
Mam nadzieję że ktokolwiek jeszcze to przeczyta.
No to że mną było tak że w 2 części byłem na nią lekko zły ale w 3 podobnie jak Thomas zacząłem ją znowu lubić. Śmierć Newta mnie poirytowala ale się z nią pogodzilem (chodź wystarczyło kilka minut by przeżył), ale po tym jak Thomas został postrzelony w brzuch wyłączyłem telefon (byłem zły że 2 główna postać zginie). Ale rano stwierdziłem że muszę to dokończyć i muszę przyznać że śmierć Teresy bardzo do mnie dotarła. Chyba przy żadnym dotąd filmie się tak nie wzruszyłem i musiałem powstrzymywać się od uronienia łzy. Po obejrzeniu filmu przez dłuższy czas zastanawiałem się "po co nie skoczyła, przecież by zdążyła". Koniec końców ona i jej poświęcenie nie zasługuje na taką ilość negatywnego odbioru. Ostatnio patrząc jeszcze raz na 1 część jak ujrzałem w śnie Thomasa, scenę gdy razem z Teresą leżą na stole i czekają aż ich wyślą do labiryntu trzymając się za dłonie zrobiło mi się przykro.
Mam nadzieję że ktoś poza mną również ma takie odczucia.
Hm, nie zgadzam się z Tobą. Jeśli czytałaś książkę to powinnaś wiedzieć, że Teresa ginie bo uratowała życie Thomasowi. Fakt, że w książce było to opisane jakoś bardziej emocjonalnie i miało większe znaczenie niż w filmie, ale mimo wszystko moim zdaniem jej śmierć była tam potrzebna. Jakby nie patrzeć zdradziła ich, odwróciła się od nich więc jej śmierć ma drugie znaczenie. Coś w stylu prośby o wybaczenie.
Mogli zrobić z jej śmiercią inaczej, a nie że miała dosyć czasu by skoczyć i nie zrobiła tego..
A śmierć Newta? Przerzucali se serum i myśleli, że go uratują .. jeszcze gorzej.
Teresa zasługiwała na śmierć, ponieważ ich zdradziła przez co zginęło wiele niewinnych osób, a to że ich uratowała w trzeciej części to jedynie jest drobnymi przeprosinami, po czym zabiła siebie i według mnie, był to najlepszy moment trzeciej części.
Co z tego że wynalazła lek, skoro zabiła od tak tyle osób?
No cóż, ja i Ty mamy inne zdania, ale mnie i tak podobała się trylogia.