Czy podoba wam się zakończenie książki "Lek na śmierć"? Głównie chodzi mi o Teresę. Czy waszym
zdaniem dobrze, że książka tak się skończyła i czy podobało wam się zachowanie Tomasa przez
całą ostatnią część trylogii?
Moim zdaniem śmierć Teresy jest dobrym zwieńczeniem jej przyjaźni z Thomasem, chociaż szczerze mówiąc nie spodziewałem się tego. Podejrzewałem, że ktoś zginie, ale stawiałem raczej na Thomasa. No i cholernie żal mi Newta. Ale dzięki temu tylko bardziej lubię tą książkę- nie jest kolejnym gównem dla nastolatek ze sztucznym przesłaniem.
Osobiście uważam, że książka nie powinna się tak skończyć, mogli przynajmniej wyjaśnić sobie parę rzeczy. Nie mam nic przeciwko śmierci Teresy, ale wkurzyło mnie to, że nie dostanę odpowiedzi na wiele pytań (mogli przynajmniej sobie wytłumaczyć czy ich pocałunek w budynku był prawdziwy) i nie oszukujmy się bardziej lubiłam Teresę od Brendy.
Chodziło mi raczej o to, że to dobrze, że jedno z nich zginęło. Ale jestem też mocno zbulwersowany zachowaniem Thomasa. Przestałem go lubić już w drugiej części kiedy odwalił manianę po akcji z Teresą i Arisem, jakby nie rozumiał, że jadą na tym samym wózku. Bardzo mnie ciekawi, co by było, gdyby role się odwróciły i Thomas musiałby oszukać Teresę. A znielubiłem go już zupełnie w części trzeciej, kiedy zaczął udawać, że wie wszystko i może być przywódcą- ogólnie stał się koszmarnym gnojkiem.
A co do Brendy- szczerze mówiąc to liczyłem, że zginie. Nie lubiłem jej od samego początku i zawsze wolałem Teresę, Brenda tak jakby ją wypchnęła. Ciekawe, czy gdyby nie było Brendy relacja Teresy i Thomasa potoczyłaby się inaczej.
Jak czytałam pierwszą część to wręcz zakochałam się w Thomasie, jednak moja sympatia do niego spadała razem z kolejnymi stronami dwóch kolejnych części. Przecież wiedział, że po pierwsze chciała go uratować, po drugie sama przeżyła dużo więcej niż on sam. Brenda jak dla mnie idealny okaz nic nie wnoszącej dziewczyny, która ewentualnie ładnie wygląda. Postać w ogóle nie potrzebna. Teresa była tajemnicza i intrygująca. Śmierć tak głupia (jak na książki s-f oczywiście) i to jeszcze 5 stron przed końcem. Mam wrażenie, że sam James nie lubił Teresy skoro zdecydował się na taką śmierć dla niej. A co do Newta to lubiłam go, ale rozumiem i w sumie ciesze, że to jego zdecydował się uśmiercić w tak "pomysłowy" sposób. Wszystko było wytłumaczone, w przeciwieństwie do śmierci Teresy.
Ja mam zupełnie odwrotne zdanie od prawie wszystkich tutaj.Ja o wiele bardziej polubiłam Brende od Teresy...Może dlatego bo czytałam 2 część na podstawie filmu :P Ale ogólnie trylogia bardzo mi sie spodobała i zakończenie w sumie też.Nabrałam ogromnej sympatii do Thomas'a aż do teraz.Zawiodłam sie tylko na tym że jest to ostatnia część tej trylogii.
Mam zdanie podobne do natalia300usa. Też bardziej polubiłam Brende, pomimo, że były momenty w których jej nie ufałam. Thomasa też lubiłam do końca choć owszem były momenty w których mnie zawiódł. Np ostatnie fragmenty z Newtem. Jego i Minho to najbardziej polubiłam i szkoda chłopaka, ale faktycznie został dobrze uśmiercony i opisany.
A o Teresie sama nie wiem co myśleć. Chyba przez to jak często było powtarzane, że Thomas już jej nie lubi i nie ufa, sama przestałam. Dziewczyna jednak cały czas chciała dobrze dla Thomasa i robiła co mogła. Jak dla mnie to ja wolałam żeby on był z Brendą i może dobrze ze Teresa się poświęciła. Szkoda że nie mieli żadnej chwili żeby sobie więcej wyjaśnić ale okazała się przynajmniej lepsza od Thomasa.
Absolutnie nienawidzę zakończenia Teresy. Nie była moją ulubioną bohaterką, ale nie zasłużyła na taki los. Odzyskała pamięć, poświeciła wszystko dla Thomas’a, a on obraził się na nią mimo że dziewczyna jest taką samą ofiarą DRESZCZu jak on. I co dostała za to wszystko? Tadaamm: Śmierć!, dzięki czemu Thomas mógł okazać łaskę i wybaczyć jej tzw. „zdradę”. No super… Nie uronił nawet łzy nad losem przyjaciółki, która uratowała mu życie!
A jeśli chodzi o samego Thomas’a. To z chłopaka, którego lubiłam za jego determinację i dążenie do celu, chłopaka który poświęcał się dla przyjaciół – autor zrobił obrażoną egoistyczną księżniczkę – mówię tutaj oczywiście o stosunku do Teresy. Zamiast odzyskać pamięć by choć spróbować zrozumieć swoje postępowanie sprzed labiryntu, przypomnieć sobie rodzinę, więź z Teresą to on się dąsa i odmawia twierdząc, że nie ważne co nimi kierowało nie powinni byli tego robić. I stroi fochy na Teresę bo ona chce wiedzieć co ją skłoniło do tego wszystkiego.
Ołłł maj gat Thomas… Zachowanie rodem z gimbazy.
J. Dashner poleciał w tym przypadku ostro po bandzie, bo nie oddając Thomasowi wspomnień – na co swoją drogą bardzo czekałam , pewnie nie jedyna – sam sobie odjął roboty. Nie musiał kombinować i się wysilać tylko zwyczajnie pominął ten wątek. Wiadomo, że nie dopowiedzenia są fajne, ale nie w tym przypadku.
A epilog trylogii? Epilog mi się podobał. Gorzko-słodkie zakończenie idealne dla tych książek, pokazało, że Dreszcz tak naprawdę kontrolował wszystko, ale nie z egoizmu, ale z troski o przyszłość ludzi.
Ja też się wkurzyłam na autora trylogii. Mogłam nie czytać 3 części... Pozostałabym wtedy w nieświadomości myśląc, że Tomas będzie z Teresą... Koniec wyglądał jakby ktoś szybko chciał skończyć swe dzieło nie przejmując się losem bohaterów, moim zdaniem za mało czasu było poświęconego Teresie w ostatniej części wogóle ze sobą nie rozmawiali. To zakończenie było okropne... Autor zabił najbardziej rozważną osobę w trylogii. A Tomas zachowywał się jakby kompletnie nie miał uczuć. Pisarz chyba za bardzo wziął sobie do serca to że Tomas musiał się zmienić po tych okropnych przeżyciach, bo wogóle nie przypominał chłopaka z poprzednich części.
Zmiany zmianami. Rozumiem, ze wiele przeszli i każdy coś bezporotnie w sobie stracił, ale Thomas zachowywał się tak tylko względem niej. I tym bardziej ne rozumiem, czemu wiedząc, że jednak znali się z Teresą od dzieciństwa - bo miał te strzępki wspomnień - to zaufał Brenie, którą znał 5 minut.
Książkę czytałam w marcu, ale z tego co pamiętam to Teresy prawie w ogóle nie było w ostatniej części. Czasem się tam przewinęła, ale nie było to jakoś szczególnie brane pod uwagę, po czym na koniec: bach, a zabije ją sobie bo czemu by nie. Smutne.
Sądze , że autor trylogii w 3 części naprawdę zawiód. Z mojego punktu widzenia ta książka była bardzo wkurzająca (niezrozumiałe decyzje Tomasa). Przede wszystkim zwróciłaś uwagę na bardzo ważną rzecz z Teresą znał się całe życie, a gdyby pozwolił na przywrócenie sobie wspomnień to zapewne by z nią był.
Pierwszy raz czytając książkę doszłam do wniosku, że jest naprawdę głupia, a złość na Teresę była kompletnie bezpodstawna. Tak jakby autor bardzo jej nie lubił i nie dawał jej dość do głosu.
Fajnie, że nie tylko ja mam mniej więcej takie zdanie o ostatniej części, która w niczym nie przypominała "Próby ognia" gdzie ciągle się coś działo a decyzję bohaterów były uzasadnione.
Mam nadzieje, że w ekranizacje książek cała historia będą lepiej wyglądać...
Mnie to nawet nie chodzi o to czy by z nią był czy nie, bo tą książkę lubię właśnie za to, że nie ma w niej praktycznie wcale wątków romantycznych. Boli mnie natomiast egoistyczna postawa Thomas'a. Ok, jak już sie obraził na Terese to niech mu będzie, ale żeby niechcieć zrozumieć swoich własnych decyzji? Nie chcieć wiedzieć co skłoniło jego i całą organizację DRESZCZu do całego planu/przedsięwzięcia, bo nie? To jest dzieciniada.
Może bał się, że jak przypomni to sobie to będzie rozdarty, że z jednej strony chciał by to kontynuować. Bał się swojego poprzedniego 'ja' i wcale nie chciał się zrozumieć i zmienić.
Wobec Teresy faktycznie był głupi, ale być może za bardzo utkwiła mu w sercu ta zdrada.
Może i oceniam go surowo, ale dla mnie był tchórzem. Bo do licha coś go popchnęło do takiej, a nie innej decyzji.
Można spekulować godzinami nad rozterkami fikcyjnej postaci. Skoro na jego całą historię i powzięte poczynania duży wpływ miała niewiedza wynikła z braku pamięci, to po jej odzyskaniu, posiadając także informacje nabyte podczas wszystkich opisanych wydarzeń, mógłby w miarę obiektywnie ocenić, które działania są właściwe. Z twoich słów wynika, że nie pragnął się dowiedzieć czy słusznie postępuje i wolał dokonywać być może błędnych wyborów, ponieważ nie chciał się zrozumieć + bał się samego siebie. Nice. Co do "zdrady" dla Teresy np. nie była to zdrada, nie miała też na celu z premedytacją ranić Thomasa. Utkwiło mu to w sercu? Wiadomo, najlepiej nie myśleć logicznie, nie poznać racji oraz motywów przyjaciółki tylko ślepo iść w zaparte. Moim zdaniem Aniuleks wcale nie oceniasz go surowo. Idiotyzm i tyle.
zastanawia mnie jak zrobią ekranizację 2 części oraz ewentualnej 3. Przecież Gally został w filmie praktycznie zabity przez Minho [?], w książce żyje i w Leku na śmierć gra ważniejszą postać
Nie wybaczę Teresy, nie wybaczę. Wczoraj to próbowałam wytłumaczyć mamie: niewygodny a'la trójkąt? GRUZEM JOM A CO
no purwa!
Liczyłam, że będą razem [*]
Końcówka, Brenda.. o której Thomas nie wie wszystkiego, ale też ją lubię.. to było dziwne- śmierć, gruzy latają, bach, bach, trup, strzał, szał, trupy latają, mózgi zjedzone przez pożogę, labirynt-> zielona dolinka, happy life. WHAT?
z drugiej strony można pomyśleć, że gdyby Thomas chciał przywrócić swoje wspomnienia to czy tak naprawdę Dreszcz by nie próbował już szybciej pokroi Thomasa
Zgadzam się z tobą w 100%.
Według mnie jeszcze trzeba dodać, że Teresa była ogólnie bardzo ważną postacią w całej serii, a jej śmierć... Była chyba opisana w 3 zdaniach, a już dwie strony dalej Thomas całował się z Brendą, mimo że przez całą pierwszą i drugą część był w niej zakochany. Do tego znali się całe życie! Została okropnie potraktowana, a ta cała Brenda okropnie nie przypadła mi do gustu. Jakaś taka nachalna i w ogóle.
Muszę przyznać, że Teresa należy do grona moich ulubionych postaci z serii i po prostu to, że nie jest z Thomasem to już najmniejszy problem, ale ta śmierć naprawdę mnie zawiodła. Moim zdaniem książka mogłaby mieć jedną część, zamiast rozwlekać to przez trzy.
Ogromną przykrość sprawiło mi też zachowanie Thomasa względem Teresy. Ona zdradziła go, żeby go uratować, a on tylko sprawiał jej ból. Mógł jej odrazu powiedzieć, że nic z tego nie będzie, a zamiast tego lepiej było ukrywać odrazę.
Trzecia część w ogóle mi się nie podobała, była jakaś taka przerysowana i zepsuła według mnie całokształt serii. Po pierwszej części uznałam, że chyba ta seria wplasuje się do dziesiątki moich ulubionych książek, ale niestety trzecia część mnie zawiodła. Przykro mi z tego powodu, bo pierwsza naprawdę mnie uwiodła... Pozdrawiam.
Podobało mi się :3 No i dobrze, że Teresa zginęła... nigdy jej nie lubiłam ;)
Ale tak bardzo mi szkoda Newta...O Matko... :'(
Dla mnie Teresa była wrzodem na dupie od początku, w dwójce jej zachowanie (nawet jeśli napędzane dobrymi intencjami) w ogóle mnie rozjuszyło, więc jak zginęła w trójce to zaklaskałam z radości. I przynajmniej jej śmierć była sensowna i w odpowiednim momencie.
Z innej beczki, ale nie chcę tworzyć nowego tematu, skoro już o książkach mowa, czy ktoś się orientuje, czy i kiedy wydana zostanie 4 książka z serii?
Co do Teresy to nie wydaje mi się, by jej śmierć była sensowna (przywalenie przez budynek, nawet jeśli uratowała tym Tomasa) po tym co przeszła.
A co do książki, nie wydaje mi się żeby była 4 część (no bo i po co?). Jest natomiast prequel "The Kill Order", niestety nie przetłumaczony na język polski.
No właśnie o The Kill Order mi chodzi. Nie wyobrażam sobie kontynuacji. Ale prequel czy nie, to 4 tom, więc o to pytam.
Właśnie się zastanawiam czy będzie wydany w Polsce czy nie i czy ktoś się orientuje.
Odnośnie śmierci Terersy uważam, że jej śmierć nie była bezsensowna właśnie dlatego, że umarła za kogoś. Taka śmierć nigdy nie jest bezsensowna. Bardziej by mi się nie podobało, gdyby umarła z cudzych rąk albo przez swoją głupotę.
Zostały im 3 kroki do nowego, szczęśliwego życia. Autor miał kilka innych osób, a wybrał ją.
Było jej mało, myślałam, że będzie więcej. Jakby po pierwszej części autor stwierdził, że opisze inną osobę dla Thomasa, bo tam mu się znudziła.
Bez sensu.
Lubiłam Brendę, ale wolę Teresę.
I zabił ją w taki... dla mnie chory sposób, zależny tylko od niego. Tak nagle, jakimś gruzem.
Moment w którym zginęła, jak przypuszczam, miał dodać scenie jej śmierci więcej dramatyzmu. Jak mówisz, była o krok o nowego, lepszego życia, wolności, a jednak dystans ten okazał się za duży. Mnie się osobiście to podobało.
Wyczuwam, że przemawia przez ciebie bardziej chęć/niechęć do związku pomiędzy Brendą, Teresą i Thomasem niż samej sceny śmierci Brendy. Gdyby to Brenda umarła w miejscu Teresy to byłoby ok bo lubisz Terese bardziej? Jeśli źle Cię zrozumiałam to wybacz, ale takie odniosłam wrażenie.
Nie wiem czy autor tak nagle uznał, że Teresa nie nadaje się dla Thomasa. Pierwszy tom był tylko wprowadzeniem do historii Więźnia, więc tak naprawdę nigdzie nie było powiedziane "Ona będzie z Thomasem" więc nie można zarzucać autorowi, że ni stąd ni zowąd postanowił ten fakt zmienić. Już na początku drugiego tomu dostaliśmy podpowiedź, że Teresa nie będzie z Thomasem, choć prawie każdy chyba miał na to nadzieję (prócz mnie). Gdyby po tym co Teresa odstawiła w drugim tomie nagle autor postanowił, że lepiej żeby wróciła do Thomasa WTEDY powiedziałabym, że było to bezsensu.
Ale to zależy od punktu widzenia, gustów itp. itd.
Lubię Brendę, naprawdę. Nawet bardzo. Nie cieszyłabym się z jej śmierci. Ale nie wiem dlaczego.. Jakoś Teresa ma w sobie wg mnie 'to coś'. Zauważ, że Thomas nie wie wszystko wie o Brendzie (no dobra, Teresie też, ale to z własnej woli) -chodzi mi o końcówkę. A pocałunek w 'próbach ognia'? Właściwie dwa. Był złamany, jak musiał ją opuścić. Był załamany, jak myślał, że Arisa i ją coś łączy. I nagle to nic nie znaczy? Thomas robi focha i nie chce mieć z nią nic wspolnego. To głupie, ona to robiła dla niego!
W sumie końcówka tylko potwierdziła, że Thomas nie widzi, ile ona dla niego zrobiła. I masz rację. Ona się poświęciła, on tego nie doceniał... chyba na nią nie zasłużył <dupek>
Dzięki. Uświadomiłaś mi, że choć ona umarła, to nie było to aż takie źle.
Można na to spojrzeć i od tej strony, jeśli to Cię pocieszy. Teresy nie lubię, Brendę toleruję, ale jakby autor postawił na nieudany/zakończony związek Thomasa i Teresy i z Brendy zrobił tylko przyjaciółkę, byłabym bardziej zadowolona z całego wątku. Taka utracona pierwsza miłość z dzieciństwa. Wtedy śmierć Teresy byłaby jeszcze bardziej dramatyczna. Jeśli spojrzeć na to tak, jak Ty to przedstawiasz, że po prosto została zastąpiona, to całość nagle staje się płytsza niż kałuża, więc wolę tego tak nie postrzegać bo to zmieni drastycznie moją ocenę Więźnia. Tak czy inaczej związek Brendy i Thomasa jest był i będzie moim zdaniem niepotrzebny.
Ja tam osobiście najlepiej wycięłabym cały romans, na litość Boską. Wszędzie tego pełno, jak mleczu w trawie. Każda książka, po którą sięgam ma w sobie romans... Chyba w najbliższym czasie zaszyję się w kącie z Agathą Christie, to najbezpieczniejsza przystań.
Zgadzam się z kilkoma twoimi ostatnimi zdaniami. Wszędzie jest przesyt "zakochanych" par, dziwnych romansów, rozterek miłosnych spowodowanych chorymi trójkątami. Czytałaś może "wybranych" c.j daughtery (czy jakoś tak)? Ręce opadają gdy główna bohaterka przez kolejne części nie wie, którego chłopaka woli i przez połowę książki jest z jednym, potem z drugim.
Chore.
Nie czytałam Wybranych, właśnie z powodu wątku romantycznego, który opisała mi przyjaciółka. Ona lubi podobne klimaty, ale dla mnie niezdecydowanie bohatera/ki i jego/jej wahanie pomiędzy postacią A i postacią B jest chore, bo to przecież znaczy, że nie kocha ani jednej ani drugiej, choć oczywiście co stronę przewijają się wielkie zapewnienia o miłości. W ogóle z jakiegoś niezrozumiałego dla mnie powodu teraz wszędzie występują wspomniane przez ciebie "trójkąty". Namnożyło się tego jak grzybów po deszczu, nie tylko w książkach ale i filmach oraz serialach. No ręce opadają.
mogę prosić o krótkie streszczenie o czym były książki? Obejrzałam film, nie zachwycił mnie, ale jestem ciekawa jak ta historia się dalej potoczy i "o co biega"? ;)
to ona zgineła? w jaki sposób? czytałem jakiś czas temu i za bardzo nie pamiętam, wydawało mi się że było jakieś otwarte zakończenie....
O ile dobrze pamiętam (bo czytałem dość dawno temu) to chyba część walącego się budynku, gdy uciekali spadła na nią i po krótkim czasie umarła...
//jeżeli źle mówię, to poprawcie mnie :D
to chyba w mojej wersji było tak że w tym walącym się budynku było ich kilku, w tym Thomas, ale chyba nic nie było o żadnej śmierci kogokolwiek...
No to jak wy czytacie książki :D? Ona zginęła. Gdy wszyscy uciekali z DRESZCZu wypchnęła Tomasa z pod walącego się budynku, przy czym sama umarła.
Ludzkość została skazana (niemal) na wymarcie, nie licząc jedynie bandy dzieciaków, którzy dostali szansę na odbudowę świata od zera, w miejscu nie zniszczonym przez Pożogę (o ile mnie pamięć nie myli, bo też czytałam dawno). Ci którzy mieli zginąć zginęli, przetrwali tylko odporni na wirusa. Nie widzę tu otwartego zakończenia. Wszystko skończyło się (nie)typowym happy endem.
za Newtem plakalam jak nic, ale nie za Teresa.
samo zakonczenie tej historii bylo, moim zdaniem, przyjemnie pomyslane. czytelnik nabieral wtedy taka nadzieje, ze dadza sobie rade dalej : )
a jesli chodzi o Terese, to zginela wlasnie przez przygniecienie walacymi sie czesciami budynku DRESZCZu
A ja za Newtem wogóle. Przyjęłam to do świadomości, było logiczne i tak myślałam.
Domyśliłam się dość szybko, kiedy poruszono wątek odporności na wirusa, że Newt umrze, to było logiczne i przewidywalne, ale mimo to było mi bardzoo przykro kiedy wreszcie do tego doszło. Nie tylko dlatego, że lubiłam samą postać Newta, ale także dlatego, że umarł z rąk przyjaciela.
Co do płaczu, ostatni raz płakałam przy czytaniu Lassie Wróć, czyli wieki temu i tylko dlatego, że poruszają mnie historie zwierząt, ale czasami zdarza mi się trochę wzruszyć przy scenach śmierci ludzi i zdarzyło mi się to przy śmierci Grubcia z Labiryntu (cholera, wciąż im nie wybaczyłam wyboru odtwórcy roli Chucka). Tutaj znowuż nie bardzo lubiłam postać per se, ale wzruszyło mi to, że Thomas dopiero co zdążył pomyśleć, jak bliski stał się dla niego Chuck i wtedy właśnie go stracił.
Według mnie Teresa została przez autora potraktowana zbyt surowo, strasznie nie lubię jak początkowy wątek miłosny nie dochodzi do skutku, bo pierwszą postać rzeńską jak to ja mam w zwyczaju lubię bardziej niż te następne. Miałem nadzieje, że Thomas w końcu przestanie być egoistą i zrozumie co zrobiła dla niego Teresa, a z Bredną coś by się stało nieoczekiwanego (nie śmierć). Tak bardzo lubiłem tą postać, a autor mi ją na końcu zabił, spodziewałem się raczej czegoś w stylu zostańmy bff (bo np. będę pracownikiem DRESZCZu czy coś w tym deseń). Boli mnie to jak teresa została potraktowana. Wie ktoś może (ktoś kto czytał angielskie prequele) co oznaczały jej ostatnie słowa "mi też.... zawsze chciałam tylko..." #śmierć ?
Tez się zastanawiam... Może "zawsze chciała dobrze"? Postępować słusznie... W sumie też mnie ciekawi co autor miał tak na prawdę na myśli.. Szkoda mi jej trochę:-(
Ja osobiście nie wybaczyłam jej tego co zrobiła w drugim tomie. Może robiła to co uważała za słuszne, może i starała się jedynie chronić Thomasa, ale gdyby ktoś z Was był na jego miejscu i laska, która kochacie zdradziłaby was i próbowała zabić (nawet jeśli to byłyby tylko symulacje czy cokolwiek w tym guście), wciąż moglibyście patrzeć na nią tak samo jak wcześniej?
Zacznę od tego że nie czytam książek.. :D (choć nie ma czym się chwalić..) to przeczytałem 2 część książki bo spodobał mi się film. 2 cześć książki też mi się spodobała.. nawet bardzo.. natomiast tak jak czytam to co piszecie.. a zacząłem czytać już 3 część (3 rozdział chyba) to jestem nastawiony na nie przeczytanie jej.. nie chciałbym się na niej zawieźć a widzę że prawdopodobnie chyba tak będzie.. bo faktycznie Teresa jest traktowana przez autora źle i jej koniec w 3 części.. mnie by nie przekonywał (chyba że o czymś jeszcze nie wiem co tam po drodze się wydarzy) mimo że ją w miarę lubiłem choć bardziej chyba lubię B. to..nie przekonuje mnie to.. chyba odłożę na razie czytanie.. i poczekam na ekranizację 2 części bo chyba będzie nie? chciałbym żeby była.. ! zarobiła sporo$$ więc pewnie pokuszą się na 2.. mam nadzieje..:)
Niepotrzebnie czytałeś ten temat, bo zaspojlerowałeś sobie całą książkę. Gdybym była na twoim miejscu też już by mi się nie chciało jej czytać.