To prawda, że film odbiega od książki jeśli chodzi i o fabułę i o wygląd postaci, ale zarówno gra aktorska jak i klimat jaki został w nim stworzony sprawia właśnie, że jest to jeden z niewielu filmów, któremu jestem w stanie wybaczyć tak duże zmiany. Jak zwykle książka jest oczywiście o niebo lepsza niż film, ale to już chyba reguła. Jak dla mnie, za ten klimat i dobór aktorów, którzy pozwalają odczuć niezwykłość i sedno tej wyjątkowej miłości 8pkt-ów.
Nie mam zamiaru oceniać aktorów pod kątem ich zgodności z książkowym opisem, ale muszę przyznać, że ten film za każdym razym jak go oglądam wywiera na mnie piorunujące wrażenie. I jeśli miałbym oceniać dobór aktorski ze wszystkich ekranizacji to po prostu Ralph Fiennes miażdży - kreacja którą stworzył jest niesamowita i jedyna w swoim rodzaju. A tak na prawdę to oboje są rewelacyjni i nie sądzę, by kiedykolwiek ktoś nakręcił jeszcze lepiej ten film. No i muzyka Sakamoto, która wręcz wyrywa serce.
Zdecydowanie się zgadzam, Ralph Fiennes stworzył Heathclifa dokładnie tak jak należało z całą jego mrocznością, wyrachowaniem, bólem, obłędem i piekielną inteligencją. A muzyka jest idealnym dopełnieniem do tej targającej duszę historii, szarpie struny i wyciska z widza kolejne, niezbędne do odebrania filmu emocje. I zgadzam się, że w tych czasach, patrząc jak kolejne ekranizacje kaleczą wspaniałe książki, jest to jeden z niewielu filmów, który mimo, że nie dorównuje książce - nie bezcześci jej a wyciąga na wierzch jej wyjątkowość.
Ralph Fiennes zagrał idealnie Heathcliffa, ale Binoche?! dobra aktorka, ale okropna jak Cathy, którą zawsze wyobrażałam sobie jako wielką piękność!
Ralph nie zagrał Heatcliffa, Ralph jest Heatcliffem :) i myślę że Juliette też była całkiem dobra, chociaż trochę wkurzająca
była bardzo wkurzająca, zwłaszcza jak się zacieszała przy wszytskim co mówi, jak trzpiotka
I była, no cóż, za stara. Jakoś by mi to nie przeszkadzało - nie mam żadnych uprzedzeń co do wieku, postarzenie bohaterów też byłoby w porządku - gdyby nie to, że Juliette Binoche wygląda jak 30-latka udająca 5-latkę. W podobny ton uderzała też pani partnerująca Daltonowi (nazwiska nie pomnę, takie piorunujące wrażenie na mnie wywarła), tylko że ona grała 5-latkę z poważnym niedorozwojem.
W końcu miałam możliwość obejrzenia "Wichrowych Wzgórz". I powiem tak, Ralph Fiennes zagrał wyśmienicie,był idealny do roli Heathcliffa, ale Juliette Binoche nie pasuje mi w tym filmie,mało wyrazista, "tragiczna" i mnie po prostu nie przekonuje.Dałabym wyższą notę gdyby nie ona...
Juliette Binoche jest bardzo dobrą aktorką, ale do tego filmu nie pasowałą mi jej uroda.
Jest ładna, ale ma zbyt pustą i chłodną twarz. Do tego filmu powinni wziąć aktorkę z bardziej wyrazistą twarzą.
Natomiast Heathcliffa nie zagrał by lepiej nikt od Ralpha Fiennes'a !
To samo zdanie. Czytałam oryginał w wieku 12 lat i od tej pory ta powieść to mój faworyt. Obejrzałam większość ekranizacji, a tę jako pierwszą. Uwielbiam i Fiennesa, i Binoche, ale... raczej nie nadają się oni na Heathcliffe'a i Cathy. Są świetnymi aktorami, ale "aura" nie ta. Już nawet nie patrzę na zgodność z książką co do szczegółów, bo ciężko zekranizować 30 lat, nie robiąc serialu. Byleby całość trzymała się kupy, miała nieco gotycki klimat. I oczywiście perfekcyjne muszą być pewne kultowe sceny (m. in. wyznanie Cathy).
Właściwie nie spotkałam jeszcze idealnej obsady - chyba w końcu sama nakręcę swoją wersję ;)
Filmowi daję plusa za pokazanie również drugiego pokolenia, co zwykle bywa pomijane.
fiennes jest idealny w tej roli. oprocz niego chyba tylko james carviezel by sie moim zdaniem sprawdzil. idealnie oddal postac glownego bohatera bylam pod wrazeniem bo dokladnie tak go sobie wyobrazalam czytajac ksiazke
NIE ZGADZAM SIĘ!!! juliette świetnie oddała krnąbrną naturę katy a Ralph to jeden z najlepszych aktorów ever moim zdaniem i świetnie wygląda, tak właśnie wyobrazałam sobie heathcliffa kiedy czytałam książkę
Oboje są świetnymi aktorami i zagraliby dobrze kogokolwiek, a czy pasują fizycznie do ról, to oczywiście zależy, jak kto sobie wyobraża bohaterów, czytając książkę. Film to nie teatr i tu "fizyczność" jest sprawą istotną.
Mimo wszystko jednak Heathcliff był Cyganem, według mnie powinien wyglądać bardziej "diabelsko". A Binoche jest jak na Cathy za słodka. Ale to tylko konfrontacja moich zastanych wyobrażeń z tą adaptacją. Gdybym nie znała książki, ten film jest naprawdę w porządku.
Zgadzam się z rubinooo. Moim zdaniem aktorzy są świetnie dobrani Binoche i Fiennes byli idealni do tych ról, nic dodać nic ująć. Moim zdaniem film był zrobiony najlepiej jak być mógł choć i tak nic nie dorówna książce. Muzyka - aż ciarki przechodzą i klimat uchwycony znakomicie.
Que?! :D Aktorzy nie mogli zostać dobrani lepiej. Konikiem Fiennesa jest kreowanie postaci rozdartych wewnętrznie i grzechem byłoby stwierdzić, że w tym przypadku mu nie wyszło, tym bardziej, że tutaj był początkującym aktorem, jeśli mowa o dużym ekranie. Gdyby miał grać jeszcze większego dzikusa, to chyba musiałby skakać po drzewach i bić się po klacie. Binoche również zagrała fantastycznie, podobało mi się, jak wykreowała Cathy, ja czułam to wszechogarniające i obezwładniające uczucie, które ogarniało Cathy i Heathcliffa, a to zasługa wyłącznie aktorów. Oboje zagrali fenomenalnie i nie mogłabym wymarzyć sobie lepszej obsady ;)
Que?! Poszaleliście wszyscy?
emilla napisała przecież: "[...] nie chodzi o grę, ale o fizyczność"
Czytać ze zrozumieniem.
Albo lepiej: nie odpowiadać po przeczytaniu zaledwie tytułu wątku.
Szanuj też swój czas; produkujesz się w obronie aktorstwa tej pary - przekonujesz przekonanych, ale w temat nie trafiasz ;)
Założę się, że Fiennes zagrałby rewelacyjnie nawet Czerwonego Kapturka, ale to nie znaczy, że kunsztem swego aktorstwa przekonałby kompletnie tych, którzy mieli już swoje utrwalone wyobrażenie na temat fizyczności tej postaci ;)
Nic mi się nie podoba w tej ekranizacji. Ani dobór ani gra aktorska. Scenariusz słabiusieńki, reżyseria straszna, muzyka przeszkadzająca w odbiorze, postaci bardziej płaskie niż papier z którego powstały, całkowicie jednowymiarowe! Straszna szkarada wypłukana z pasji! Książka wciąż czeka na ekranizację. Może ktoś odważny z wizją się skusi.
Moim zdaniem wspaniałym Heathcliffem byłby Daniel Day-Lewis. Oczywiście parę lat temu. Ciekawa jestem czy ktoś jeszcze tak uważa?
W roli Cathy widziałabym może Holly Hunter? - ale tu nie mam pewnych typów.
tez tak pomyslalem, szczegolnie zywcem wyjety z "Ostatni Mohikanin" pasowalby idealnie, a jeszcze lepszy bylby Olbrychski, wystarczy wspomniec jego role w "Potop".
Holly Hunter jak dla mnie to absolutnie, ta kanciasta zawzięta twarz, oj nie nie nie ... wówczas by było po filmie, nawet genialny Fiennes by tu juz nic nie pomógł.
Jak dla mnie (fizycznie) - Hugh Jackman by się nadawał =D Tak sobie wyobrażałam H. czytając książkę jeszcze w ubiegłym wieku ;)
Może ktoś się spręży i zrobi wreszcie idealną adaptację z nim (lub kimś podobnym) jako H.
Co do C., nie mam pewnego typu... :|
a ja bym teraz nakrecila taka wersje Cathy natalie portman , heathcliff henry cavill ( christian bale i jim caviezel juz za starzy:(,) edgar ryan gosling
kate backinsale jako kathy a heathcliff jim caviezel chociaz fiennes byl moim zdaniem swietny
To jest najlepsza wersja tego filmu jaką widziałam. Perfekcyjni dobrani aktorzy i przepiękna muzyka. Czego chcieć więcej?
Czy źle dobrani to już kwestia gustu (moim zdaniem Fiennes za łagodny i za chłodny do tej roli), ale jest jeszcze większy minus - wiek aktorów, zwłaszcza w początkowych scenach Cathy i Heathcliff powinni być dużo młodsi. Uganiający się po łąkach i chichoczący trzydziestolatkowie jakoś mnie nie przekonują. Łatwiej ucharakteryzować osobę młodszą na starszą niż odwrotnie a tu mamy 10 lat w plecy, wygląda to komicznie.
jak dla mnie to film mega odzwierciedla to co jest w książce, wiadomo że wiele zostalo pominięte, ale ogólnie to jest to dość wierna ekranizacja.