Włosi podeszli do książkowego oryginału z bardzo dużą dowolnością. Zaczęło się robić nieciekawie, kiedy okazało się, że brat Cathy- Hindley został przerobiony na Ivoriego. Potem było już tylko gorzej. Jeśli ktoś, podobnie jak ja, jest ortodoksyjnym wielbicielem sióstr Bronte na pewno też się męczył oglądając ten film. Juz po pierwszej części moge stwierdzić, że jest to najgorsza adaptacja "Wichrowych Wzgórz". Tak naprawdę, jedyne co mi się w tym filmie podobało to odtwórcy głównych ról. Zadziwił mnie Alessio Boni, który naprawdę nieźle potrafił oddać miotaną namiętnościami duszę Heatcliffa. Anita Caprioli była śliczna niczym porcelanowa laleczka. Trochę za mało było w niej pasji i dzikości, ale naprawdę miło się na nia patrzyło. Reszty nie chce mi się komentować. Nasuwa się jedna konkluzja- ekranicację dzieł literatury angielskiej powinny być zarezerwowane dla angilków, czego najlepszym przykładem jest doskonała "Jane Eyre" produkcji BBC.
No cóż, być może masz rację co do nieprawidłowości z książką. Ja jednak jej nie czytałam (zamierzam). Mimo to nie zgadzam, że jest to najgorsza adaptacja. Uważam, że aktorzy świetnie oddali emocje. Oglądając czułam się jakbym była tam razem z nimi. Byłam zaskoczona szybką akcją i dopracowanymi scenami. Do tego mam słabość do języka włoskiego i do włoskich filmów więc oglądałam z podwójną przyjemnością. Aha i jeszcze Anita Caprioli według mnie była pełna pasji i dzikości. Patrząc na nią czułam jej emocje i uczucia. Polecam gorąco ten film!!
Wiedziałam, że coś jest nie tak z imieniem jej brata:), ale książkę czytałam dawno i nie skojarzyłam. Także uważam, że to bardzo, bardzo lużna adaptacja jednej z najlepszych powieści jakie czytałam. Był taki moment, że siedziałam w fotelu i myślałam sobie "Co oni jeszcze wymyślą"
Boję się co będzie dalej, bo nie wyobrażam sobie by znalazła się taka, która chciałaby wyjść za Ivorego.
Dla mnie przede wszystkim kiepsko zagrał Alessio Boni, pierwsze oblicze Heathcliffa był nie najgorsze powiedzmy że jest do przyjęcia ale drugie takie bez emocji w ogóle nie oddała tego zimnego, bez skrupułów odmienionego Heathcliffa, miotanego uczuciem do ukochanej. Uważam że ten aktor porostu nie pasował do tej roli albo nie potrafił jej zagrać.
Jeśli dla Ciebie Alessio Boni (Heathcliff) i Anita Caprioli (Catherine) świetnie grali i oddali swoją grą szarpiące nimi sprzeczne uczycia ( miłość, nienawiść, obojętność czy smutek) to nic nie mówie.
To brzmi dla mnie tak, jakbyś powiedziała iż ślimak ma super przyśpieszenie w stosunku do samochodów Formuły 1.
Jedyny plus dla Alessio Boni- jego charakteryzacja- bliskie mojemu wyobrażeniu o postaci filmowej