Wichrowe wzgórza

Cime tempestose
2004
7,1 564  oceny
7,1 10 1 564
Wichrowe wzgórza
powrót do forum filmu Wichrowe wzgórza

W poprzednim wątku ktoś zauważył, że fabułę potraktowano w dość "wolny" sposób. Jak dla mnie to reżyser dokonał dużego nadużycia tytułując ten film "Wichorowe Wzgórza". Po co ten reżyser w ogóle się za to brał skoro żadna scena nie odpowiada tej książkowej, ani także dialog..Heatchcliff nie ma w sobie nic demonicznmego, jest zupełnie ludzki, JEST poprostu zawiedzionyM kochankiem, Izabella jest już chyba bardziej temperamentna od Cathrine..Mówię o tym, bo to właśnie wielkie namiętności, demonizm Heatchcliffa, jego ambiwalentne uczucie w stosunku do Cathrine, którą kochał a zarazem nienawidził stanowiła o wielkości i oryginalności książki. Z fabuły został jedynie szkielet, z ducha tej histori nic, a nic. Jeśli wziąć niski poziom zrozumienia przez reżysera o czym jest ta historia i dialogi, którymi operuje- "Nie mogę żyć bez mego serca, nie mogę żyć bez mej duszy" (które miały swą moc gdy były wypowiadane przez Ralpha Fiennesa) to wychodzi...kicz. Panie reżyserze..poprostu - ŻAL!!

Barbaros

Zgadzam się. O ile po pierwszej części było można mieć jeszcze jakąś nadzieję, że film nie będzie aż tak bardzo odstawał od książki. Oczywiście najgłupszym pomysłem była zmiana imienia brata głównej bohaterki [i tak jak przewidywałam nie ożenił się] to na inne "przekręty" dało się jescze przymknąć oko. Dla mnie najciekawsza akcja w książce dzieje się od momentu kiedy Heatchcliff wraca po latach oraz losy następnego pokolenia. Druga część to była niemalże profanacja książki. Szczególnie, że w pewnym momencie jasnym stało się, że nie będzie ani Hertona ani Lintona, a i o córce Katarzyny i Edgarze więcej nie wspominano. Nie oglądałam pierwszych kilku minut pierwszej części. Jak to się stało, że Ellen z powrotem zamieszkała na Wichrowym Wzgórzu??? Bo jeśli nic takiego nie miało miejsca, to po co reżyser wyciął jedne wątki, a inne zostawił. Szkoda, że zmarnowano taki wspaniały materiał.

ocenił(a) film na 1
Kassandra_

Kassandra,
myślimy tak samo.
Szkoda tylko mojego czasu spędzonego przed telewizorem.

ocenił(a) film na 1
Kassandra_

Dokladnie, niezwykle mnie fascynuje czym rezyser kierowal sie przy wyborze jednych watkow (zmieniajac je oczywiscie dokumentnie), pomijaniu kluczowych faktow, a takze przy wymyslaniu zupelnie "fikcyjnych" scen (tzn.fikcyjnych fikcyjnych;), ktore, na dobra sprawe nie wiem czemu mialy sluzyc, bo napewno nie potegowaniu wrazenia artystycznego. Film stal sie plaskim romansem o oklepanych watkach- dwoje mlodych nie polaczylo sie wezlem sakramentalnym jedynie z uwagi nawet nie tyle na rozminieciu sie przez nich w czasie i przestrzeni, co przez intryge Edgara Lintona. Gdyby nie on, zyliby dlugo i szczesliwie.
Plaskie myslenie rezysera uwidacznia juz jedna z pierwszych scen drugiej czesci- Hetchcliff sklada wizyte Cathrine w czasie uroczystego balu i momentow "pelnych napiec i namietnosci" staja sie swiadkami wsztscy znamienici goscie. Bez publiki to za nudne, nie?

ocenił(a) film na 1
Barbaros

Krótko pisząc i nie powtarzając: popieram...