samą realizację filmu w skali od 1 do 10 oceniam na 7.5 , niemniej ze względu na kreacje oraz chemię Cynthii i Ariany daje 8. zgodnie z oczekiwaniami Cynthia Erivo i Ariana Grande to największy atut całego filmu. kilka dni przed obejrzeniem produkcji w kinie oglądałam press tour Wicked i jeden z dziennikarzy powiedział że nie widział na ekranie Cynthii Erivo i Ariany Grande - widział Elphabę i Glindę. i teraz będąc na świeżo po seansie, podpisuje się obiema rękami pod słowami tego dziennikarza.
razem czy osobno zarówno Erivo, jak i Grande są spektakularne . jeżeli jest coś bardziej zachwycającego od aktorskich kreacji i wokalnego talentu Cynthii i Ariany to jest to tylko chemia między nimi. nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam produkcję z tak pięknym ukazaniem tzw sisterhood. relacje między Elphabą i Glindą są centralnym punktem emocjonalnym filmu a dzięki chemii między aktorkami ich wspólne sceny – czy to konfliktowe, czy ukazujące budującą się ich przyjaźń, ukazanie tej platonicznej miłości – są fantastycznie zagrane, pełne autentyczności.
gdybym miała wymienić minus tego filmu to jego długość: 2h 41min. to definitywnie za długo dla moich starych prawie 30-letnich kości. wiem jednak że dla wielu prawdziwych fanów musicali jest to akurat atut, bo długość tej produkcji wynika z faktu, iż twórcom filmu zależało na wiernym oddaniu ducha spektaklu i jego teatralnego charakteru oraz oddanie hołdu OG i przeniesienie na ekran prawdziwy musicalowy spektakl. to aż nadto oczywiste że ten film został stworzony przez prawdziwych miłośników musicali którzy żywią ogromny szacunek i kochają Wicked OG.
nie dziwię się temu, iż większość zachwyca się trochę bardziej Arianą w roli Glindy. nie każdy mógł być świadomy, że oprócz niezaprzeczalnego talentu wokalnego Ariana ma niesamowity comedy timing oraz naturalną charyzmę. Kristin Chenoweth jest legendą Broadwayu i OG Glindą z The Wicked na wieki wieków, niemniej combo głosu Ariany, jej talentu komediowego i charyzmy IMO sprawia że urodziła się do roli Glindy. jest szczególnie zachwycająca w scenie z wykonaniem utworu "Popular". perfekcyjna Glinda.
oglądam musicale, ale nie powiedziałabym że jestem fanką tego gatunku , nie jestem tzw fanką musicali z prawdziwego zdarzenia. po raz pierwszy usłyszałam o istnieniu Cynthii Erivo za sprawą mojego rodzeństwa od lat zafascynowanego Broadwayem, musicalami itd. - zostało mi pokazane video Cynthii śpiewającej I’m Here w musicalu The Color Purple. jej występ przyprawił mnie o autentyczną gęsią skórkę. pomyśleć tylko jak niezwykłe musi to być doświadczenie słyszeć Cynthię Erivo na żywo. dla mnie Cynthia Erivo jako Elphaba to dosłownie jedyny słuszny wybór. idealnie ujęła jestestwo Elphaby oraz ukazała jej siłę i wrażliwość. interpretacja Elphaby w wykonaniu Cynthii jest pełna niesamowitej pasji i wrażliwości.
jako tako byłam mentalnie przygotowana na to że zostanę wciśnięta w fotel i wzruszę się na jej interpretacji „Defying Gravity”, ale już pierwszy utwór jaki wykonuje w filmie tj. "The Wizard and I" jest poruszający i spektakularny. IMO, Cynthia Erivo jest sercem tego filmu.
[BTW oglądając Cynthię jak miażdży jako Elphaba chciało mi się śmiać gdy przypomnę sobie że są ludzie którzy autentycznie utrzymują że jest ona złym wyborem castingowym, bo - cytuję - "pomimo zielonego makijażu nadal widać jej rysy twarzy wskazujące na jej rasę" co jest w ich mniemaniu "złe" ponieważ OG Elphaba jest grana przez białą aktorkę. absolutnie nie jest to w żaden sposób szokujące. to że ludziom przewraca się w rasistowskich dupach jest standardem a już szczególnie w ostatnich latach. wystarczy sobie przypomnieć wylew rasistowskiego bólu dupy wobec kolejno: Zoe Saldany jako Gamora (tak jak w przypadku. Cynthii jako Elpahy komentarze typu „ma zielony makijaż ale i tak widać że jest czarna"), Anny Diop jako Starfire (bo seksowne pomarańczowe kosmitki powinny być grane tylko przez białe aktorki), ale największym hitem na wieki wieków w historii rasistowskiego bólu jest reakcja Halle Bailey jako Mała Syrenka xD
gdy Cynthia w social mediach wyraziła oburzenie tym iż ktoś przerobił plakat filmowego Wicked, aby przypominał oryginalny plakat broadwayowskiej sztuki, została wyśmiana i uznano jej reakcję za przesadną. dla mnie jednak jej reakcja jest w pełni zrozumiała bo definitywnie ani na moment od czasu ogłoszenia obsady nadal otrzymuje komentarze typu "to nie moja Elphaba" i inne. widząc przerobiony plakat, to zrozumiałe że odczytała to jako kolejny low-key rasistowski przytyk.
fakt faktem : Erivo udowodniła, że jest nie tylko godną, ale wręcz idealną Elphabą, łącząc w wokalne mistrzostwo, głębię emocjonalną i ekranową charyzmę.]
generalnie obsada Wicked jest naprawdę sympatyczna: legendarna Michelle Yeoh i ikoniczny Jeff Goldblum jako antagoniści to naprawdę supercasting niemniej czekam na part II aby zobaczyć ich w pełnej „złej” krasie. Anthony Bridgerton aka Jonathan Bailey w obsadzie jest niemałą zachętą dla tak ogromnego fana Bridgerton jak ja (fun fact: Bailey specjalnie poprosił twórców filmu, aby do roli konia Fiyero użyto tego samego z którym wcześniej współpracował na planie serialu Bridgerton). jako Fiyero jest świetny, miło się ogląda jego występ – widać że jest w swoim żywiole. nie mogę przestać myśleć jak w wywiadach do Fellow Travelers wspominał anegdotkę o tym jak w swojej przyczepie na planie serialu ćwiczył choreografię do Wicked. i teraz można zobaczyć tego efekty : )
podsumowując, Wicked w swojej pierwszej odsłonie to pięknie oddany hołd broadwayowskiemu oryginałowi. film jest prawdziwym listem miłosnym dorosłych tzw theatre kids którzy nigdy nie stracili tej miłości i pasji. Wicked part I zawiera piękny easter egg i nostalgiczny hołd jakim jest gościnny występ Idiny Menzel i Kristin Chenoweth tj OG Elpheby i OG Glindy. ponownie: nie jestem fanką z prawdziwego zdarzenia ale nawet ja się podekscytowała i wzruszyłam gdy zobaczyłam je na ekranie.
premiera drugiej części jest zaplanowana równo za rok tj 22.11.2025 r.. niecierpliwie przebieram nogami aby ponownie zobaczyć Cynthię i Arianę na ekranie jako Elphaba i Glinda ich niesamowite sisterhood oraz aby usłyszeć kolejne kultowe piosenki.
nie mogę się doczekać aby usłyszeć duet Cynthii i Jonathana w "As Long as You're Mine" ale najbardziej jestem podekscytowana solowym występem Cynthii "No Good Deed" oraz duetem Cynthii i Ariany w „For Good”.
zaczynam się też przygotowywać się mentalnie na to, że zostanę wbita w fotel przez ogrom talentu Cynthii i Ariany oraz zapisuje sobie już teraz aby wziąć ze sobą poduszkę na plecy, bo druga część definitywnie będzie tak samo długa jak pierwsza a mój krzyż tego nie wytrzyma.