Oglądałem ten film kilka miesięcy temu i muszę przyznać, że się zawiodłem. Mam bardzo tolerancyjny poziom humoru i często byle co potrafi mnie rozśmieszyć, a wiele komedii podobnych do tej bardzo mnie bawiło, np. Projekt X albo American Pie, czy nawet Boski Żigolo 1 (przymierzam się do obejrzenia Sklepikarzy). Tutaj nic mnie nie rozśmieszyło w ogóle. Byłem zaskoczony, że nic nie wzbudzało mojego zainteresowania ani rozbawienia, a "komizm" tego filmu budził niekiedy wstręt:
- motyw z psem był od początku do końca obrzydliwy; kurczę, co może być ciekawego czy śmiesznego w tym, że pies ma monstrualne genitalia, niech mi ktoś to wytłumaczy...;(... a żeby było jeszcze gorzej, to mamy "genialny" dowcip z tym, że one były wielkie od spermy, więc główny bohater tak go pobudził seksualnie, że nasienie tego czworonoga wlał do jakichś ciastek i wysłał je do swego wroga i jego kolegów, żeby im zrobić na złość... kurde, psia sperma? Co to miało być? Jak mam czuć sympatię do głównego bohatera po czymś tak żenująco niesmacznym...
- drugi obleśny gag to ten z głównym wrogiem studenta na końcu, gdy jego dziewczyna postanawia go ukarać za wrobienie protagonisty w przestępstwo... nie tylko zawala egzamin, ale i wypróżnia się przy profesorach do kosza na śmieci... a, i jeszcze we wcześniejszych momentach filmu widzimy, jak nieudolnie uprawia seks z jedną z koleżanek... muszę na to patrzeć?
- na początku filmu główny bohater stoi na dachu z gołą tylną częścią ciała... mógłbym zrozumieć, gdyby byłby zakłopotany albo przed kimś/czymś uciekał albo się śpieszył, ale nie, on stoi, jakby wszystko było w porządku. To by pasowało, gdyby ktoś mu zwrócił uwagę, oburzył się, zmieszał, albo nawet zachwycił (?!), ale nic się z tym nie dzieje, więc jego golizna nie ma sensu... ma nam to uświadomić, że on jest lekkoduchem? Ach, i w jednej z polskich wersji lektorskich wypowiada coś takiego: "Nie bądź pierdołą, zajmij się szkołą", co brzmiało równie ciekawie, co "Luz w kroku, błysk w oku", ale to nie wina scenarzysty, tylko tłumaczy, bo w innych tłumaczeniach, z którymi oglądałem film, tego nie było...
Moje zdanie jest jednak całkowicie subiektywne, jak w przypadku opinii o większości innych filmów, które oglądałem. Myślę też, że zbyt surowo oceniłem film, na pewno ma więcej zalet, których po prostu nie dostrzegłem, ale kurczę, przydałoby mu się więcej polotu albo subtelności, bo to jeden z niewielu filmów, który ani mnie nie rozbawił, ani mnie nie zainteresował, musiałem się zmuszać, żeby go oglądać (gdybym nie obejrzał go w całości, moja opinia byłaby nierzetelna). Poza tym jego przekaz nie jest zbyt ciekawy, bo chłopak, który jest perfekcyjny z biologii i odnosił sukcesy w innych dziedzinach nauki przegrywa, a protagonista, który bimbał przez wiele lat w ciągu jednego roku (lub mniej) odnosi sukces? Nawet jak na prostą w treści i odbiorze komedię to dla mnie zbyt naciągane.
Jeśli ktoś nie zgadza się z powyższą opinią lub pragnie dorzucić do niej dodatkowe zalety albo wady filmu, proszę zwrócić uwagę na to, co przeoczyłem lub nieświadomie przeinaczyłem oraz podzielić się wrażeniami z filmu.
Przeoczyłeś to, że gość nie był idiotą, a zawalał egzaminy celowo, żeby zostać na uczelni. W ciągu roku miał bardzo dobre oceny na kolokwiach, dopiero ostateczne egzaminy zawalał (scena w sądzie). W jednej ze scen mówi też, że gdyby się wydało, że czyta, byłby zrujnowany, chodziło o pozę jaką sobie przybrał. Ponadto jeden z nauczycieli przejrzał jego metodę i gnębił go właśnie żeby w końcu się wykazał.
Co do humoru, to im bardzie prymitywny, tym dla mnie lepiej. Pierwsze pół godziny było jakieś nudne i drętwe, ale potem komedia się rozkręca i trzyma "poziom" do samego końca. xD Jedynie ten sąd uczelniany jakiś za bardzo naciągany, to by się tak nie skończyło, nie za taki wybryk, nie w USA. lepiej już jakby udowodnili, że został wrobiony.