Film, który w ogólnym rozrachunku jest o niczym. Na końcu widz zadaje sobie pytanie o czym właściwie był ten film. Wątki potraktowano po omacku, brak zgłębienia się w problem. Na pierwszy plan wysuwa się przede wszystkim sprawa potencjalnego geja, który homoseksualizm "zrzuca" na heteroseksualnego przyjaciela i ciągle walczy samym z sobą niszcząc przy tym przyjaźń, choć i to potraktowano tylko powierzchownie uciekając w inne wątki. Na plus na pewno przedstawiono rodziców pokazując jak ważną rolę odgrywają w dorastaniu dzieci i jak ważna jest ich obecność.
Na papierze wyglądało to dobrze, ale reżyser spaprał sprawę, nie wiedział, w która stronę pójść, zabrakło odwagi. Szkoda, aktorzy przyzwoici, niezłe zdjęcia i fajny soundtrack, ale sam film wyszedł mocno przeciętny.
Twój problem z filmem bierze się z przeświadczenia, że świat seksualności jest czarno-biały. A prawda jest taka, że obaj chłopcy są zaintrygowani sobą i swoją seksualnością i bliżej im do bycia bi niż homo bądź hetero.
Raz - nie uważam, że taki świat jest czarno-biały. Dwa - Chłopcy są zaintrygowani sobą, ale czy głownie seksualnością? Nie do końca. Główny bohater wpatrzony jest w swojego przyjaciela, bo zwyczajnie mu imponuje - ale to prostu przyjaźń. Drugi z kolei tę przyjaźń niszczy, bo walczy sam ze sobą i swoją seksualnością, choć w sumie do końca nie wiadomo gdzie mu bliżej, bo reżyser zostawia tutaj otwarta furtkę i można sobie interpretować po swojemu.
Ostatnia scena -główny bohater uśmiecha się jakby kogoś z naprzeciwka zobaczył , wyłaniającego się z mroku. Wcześniej zostawił rower swojemu przyjacielowi. Jak myślicie kogo zobaczył ?