trochę lat temu wprawił mnie w osłupienie. Po "Ucieczce z NY" i "The Thing" może się wydawać kretyński, dopóki się nie pojmie, że reżyser zakpił sobie z - modnego w latach 80-tych - kina przygodowego. Jakby na przekór wizerunkowi Russella z ww. filmów, bohater "Wielkiej draki" jest tępym prostakiem. Rzecz oczywista, Russell zagrał tak, jak mu Carpenter zadyrygował - z ironicznym dystansem. To lubię.