Jak na mnie to był film o niczym. Ale może tylko tak mi się zdawało, zważywszy na to, iż oglądałam go koło piątej nad ranem po pamiętnym sylwestrowym maratonie filmowym ;) To może dlatego w ogóle nie załapałam o co tam chodzi. Ale kiepskie wrażenie na mnie zrobił, naprawdę. Jedyne co go ratuje, to Jen, ale i ona nie była jakaś znowu rewelacyjna...