Dawno nie widziałam takiej ilości nonsensów w jednym filmie (A MOżE NIGDY.
Ludzie! Nie doszukujcie się tu drugiego dna! Moim skromnym zdaniem cała historia działa się naprawdę, a nie w głowie Aubrey. Ona nie wymyśliła Dakoty. Próbujecie wytłumaczyć sobie dziury w kiczowatym scenariuszu i poszukujecie tu głębi i psychologizmu, którego nie ma. Jeżeli chcecie obejrzeć coś takiego polecam np. "Zagubioną autostradę". A może ten film jest po prostu dla mnie zbyt ambitny?
P.S. Jeden plus filmu: przez jakiś czas naprawdę intensywnie główkuje się nad rozwiązaniem historii.