Wyłączyłam film po 50 minutach. Film składa się tylko i wyłącznie ze scen seksu (zero smaku) i
narkotyków. Nie zasłużył na Oscara, w życiu!
"Wielki Gatsby" i "Incepcja" to dla Ciebie tragiczne filmy?! Jeśli sądzisz, że one są bezcelowe i o niczym, to ja nie wiem, jakie filmy mają sens ;)
Gatsby moze ze to melodramat i dlatego nieprzyswajalny dla wielu ze wzgledu na gatunek,a Incepcja moze ma jako taki sens ale film po prostu słaby,taka nędzna kopia pierwszego Matrixa
Żyjemy w czasach, w których dzieło [czy sztuki - to o tym sobie tutaj dyskutujemy, i bardzo dobrze to o nas świadczy, moim zdaniem] jest coraz bardziej relatywne etycznie. Każdy kolejny utwór próbuje przekroczyć barierę w jakiejś dziedzinie. Czasem tą dziedziną są efekty wizualne czy dźwiękowe, czasem zabawa z naszym sumieniem czy poczuciem smaku. Często zabawa etyką właśnie.
Ten film zabawił się moim poczuciem etyki i estetyki. To na pewno. Ale mimo to obejrzałem go do końca. Jeszcze kilka lat temu pokazanie penisa we wzwodzie w filmie głównego nurtu przez cenionego aktora [nie mam na myśli DiCaprio] było nie do pomyślenia. Teraz jest. Kolejna niewidoczna bariera została przekroczona. Ale nie dlatego uważam, że jest to dobry film.
Uważam, że jest to dobry film, ponieważ opowiada o człowieku. Mimo całego syfu, jaki jest w głównym bohaterze [myślę, że możemy się zgodzić co do tego, że postać wspaniale wykreowana przez Leonardo jest "brzydkim" wewnętrznie człowiekiem], jest w nim coś, czego wszyscy możemy mu zazdrościć. W jakim celu ten talent spożytkował, to już inna kwestia, to kwestia tego, co tak chętnie wszyscy tutaj oceniamy, żeby poczuć się ponad tym, poczuć, że jesteśmy LEPSI. Bo ja to bym był super filantropem, który by nie skaził nozdrza koksem, mając dostęp do ilości pieniędzy zdolnych demoralizować rządy małych państw. Ale on miał ten talent. To taki talent, który kultura amerykańska wysoko sobie ceni, ja też zresztą - CHARYZMA. "Wilk z Wall Street" jest filmem o facecie z nieprzeciętną charyzmą - ja bym chciał taką mieć. Bardzo.
Ta scena z jedną z jego nielicznych pań brokerek, Kimmie (genialnie obsadzona, ubrana i ucharakteryzowana Stephanie Kurtzuba) - jedna z najlepszych scen w tym filmie, pokazała mi jedną, niesamowitą rzecz, która rzadko zdarza się w życiu, a nader często w sztuce - coś pięknego i obrzydliwego zarazem. Coś, co sprawia, że płaczesz, a równocześnie mdli cię z obrzydzenia i wstyd ci, że się wzruszyłeś. Ci ludzie budzili mój podziw i obrzydzenie. Jak ropień na skórze, boli cię, wstydzisz się go, ale nie możesz się powstrzymać, aby go nie dotknąć.
Jest w tym jakaś tajemnica. W dziele sztuki powinna być tajemnica. Coś, czego nie rozumiem, ale chcę tego dotknąć.
You ppl all want a movie to amuse you. Najłatwiej powiedzieć, "wyłączyłam po 50 minutach" - obsikać wielomiesięczną pracę dziesiątek ludzi, nie dając nawet efektom tej pracy do końca przemówić do siebie. A potem jeszcze na forum internetowym oczekiwać szacunku dla siebie.
Ach, czyli uważasz, że każdy film, który zaczęło się oglądać, trzeba zobaczyć do końca, aby docenić trud innych ludzi w niego włożony? Pewnie, oglądajmy filmy jak "Step up" po raz setny, "Szybcy i wściekli" po raz tysięczny etcetera, skoro już karmimy nim oczy 5 minut, na końcu zapewne otrzymamy cenną życiową lekcję.
W sztuce właśnie o to chodzi, aby wybierać. Nie ma sensu tracić czasu na coś, co według nas jest najzwyczajniej słabe, skoro zamiast tego można odkryć coś o niebo ciekawszego i lepszego.
Etyka w filmach jest zwykłe bardzo płytka, więc "przekraczanie granic" nie robi na mnie wrażenia. Inną etykę i wrażliwość mam do oglądania filmów, inną w normalnym życiu. Jak dla mnie to jedynym jej celem w filmach jest to, żeby nie doprowadzić do tego, żeby widz nie cierpiał wszystkich bohaterów - szanse na to, że film się wtedy spodoba są nikłe.
Jest to film biograficzny, ale podobnych historii - filmowych i nie tylko - jest mnóstwo przez co jest zbyt przewidywalny i po prostu nudny.
Główny wątek filmu to życie głównego bohatera, który w całym filmie nie robi nic oprócz wkurzania mnie - może nie bardzo, ale na tyle, żeby miał jego życiorys gdzieś. Bohater zbiorowy też mnie nie zaskoczył. Obejrzałem w całości (nie lubię zostawiać filmów niedokończonych) i jedynym za co oceniłem ten film tak "wysoko" jest DiCaprio i nie mówię tu o jego grze aktorskiej, bo nie przepadam za takimi rolami.
Mam podobną opinię aczkolwiek nie nazwę tego filmu dnem. Produkcja epatuje nadmiernie scenami seksu. Nawet jeśli tak wyglądało to wszystko w prawdziwym życiu bohatera. Nie rażą mnie takie motywy w filmach ale tu zdecydowanie przesadzili moim zdaniem. Ale cóż. Takie czasy. Sex jest wszędzie. Po opiniach widzów liczyłem na coś szczególnego i trochę się zawiodłem. Film jest dobry to na pewno,DiCaprio dał popis i należą mu się pochwały ale, że "Wilk z Wall Street" jest dziełem tego by nie powiedział.. "Kasyno" wciąż mym ulubionym filmem Scorsese.
Co w tym dziwnego że sex i narkotyki od dawna towarzyszą dużym pieniądzom ? Czy to temat tabu że takie wielkie oburzenie ? Nie trudno się było domyśleć możliwości występowania takich scen. A i zapomniałeś dopisać że 50 minut filmu (bzdura) a nie cały składa się tylko ze scen, które wymieniłeś. Ogólnie to grzeje mnie Twoja opinia tak jak Ciebie może grzać i moja.
" Film składa się tylko i wyłącznie ze scen seksu (zero smaku) i
narkotyków."
Naprawdę? Moim zdaniem ten film to: chlanie, ćpanie, ruchanie, dziwki, koks, tajski boks, prochy, wóda, narkotyki, dziwki na prochach, orgie, prochy z wódą itd.
Poza tym postaci z filmu to tylko i wyłącznie szulerzy, dziwkarze, karierowicze, narkomani, alkoholicy, oszuści, kanalie i jeszcze więcej.
Poza tym film jest długi, nudny, nieciekawy, odpychający, niesmaczny, nieśmieszny, obrzydliwy i okropny.
D N O.