Yeti pojawia się tutaj tylko na początku i na końcu filmu. Jeśli nie liczyć wilkołaka Waldemara, który jest oczywiście głównym bohaterem, i dwóch upiorzyc, to film ma generalnie bliżej do kina przygodowego niż do horroru. I to wcale nie jest takie złe. Nawet przez chwilę mamy tu WIP i salę tortur, w której zdejmują kobiecie skórę z pleców. Jeśli mam być szczery, to nie kręcą mnie za bardzo filmy o wilkołakach z lat 70-tych (czy jeszcze starsze).