Do kina poszłam z czystej ciekawości. Nie powiem, film mi się podobał. Fajny, prosty i przyjemny ;P xD Jak w każdym filmie były rzeczy, które mi się podobały i które nie podobały. Zacznę od 'plusów'.
Po pierwsze scenografia. Przepiękna, trochę mroczna, ale oddaje klimat całego filmu.
Muzyka, również mnie urzekła. Bardzo taka.. hm... pasująca do całości. xD
Fabuła również w miarę udana. Chociaż niektórych wydarzeń można było się samemu domyślić zbyt wcześnie.
Aktorzy również bardzo fajnie dobrani, no i ucharakteryzowani. Bardzo podobał mi się Hugo Weaving grający w filmie Detektywa Abberline'a no i oczywiście Anthony Hopkins jako Sir John Talbot. Benicio Del Toro oraz Emily Blunt również się spisali.
Sam koniec filmu też mi się spodobał. Szczerze powiedziawszy zaskoczył mnie odrobinkę. Byłam święcie przekonana, że Gwen zabijając wilkołaka, zabije samą bestię, a człowiek, jako człowiek przeżyje. I tego się bałam. Takiego słodkiego 'happy end-u'. A tu proszę, drobna niespodzianka. Super.
No i moim zdaniem największy plus to takie odniesienie filmu, w sumie fantasy to realnego świata. Najlepiej oddaje to cytat kończący film (nie pamiętam słowo w słowo, ale to było coś takiego): Mówią, że zabicie bestii to nie grzech, zgrzeszysz, kiedy zabijesz człowieka. Ale gdzie kończy się człowiek, a zaczyna bestia? Piękne i takie prawdziwe. Nic dodać, nic ując. :)
Minusy:
Wygląd wilkołaków. Trochę oklepany i powiedzmy sobie szczerze niezbyt udany. Przy współczesnej technologii można było się o wiele bardziej. Sama przemiana była fajna, ale bestia - no nie bardzo. Już w "Van Helsingu'u" wilki były lepiej zrobione.
Samo bycie, zachowywanie się postaci. Według mnie, trochę za bardzo współczesne. Przykład: w którejś scenie, chyba zaraz po tym jak od 'zdrowiejącego' Lawrance'a wychodzi lekarz, Sir John go odprowadza, Gwen stoi w drzwiach i w pewnym momencie opiera się o framugę drzwi i krzyżuje ręce na ramionach. To są akurat drobne, mało istotne błędy, aczkolwiek mi się rzuciły w oczy.
Będąc przy błędach. Lawrance został ugryziony, w jego lewe ramię. W pewnej scenie przegląda się w lustrze i widzi tę bliznę. Następnym razem, przegląda się i patrzy na swoje prawę ramię. ;P
I takim dużym minusem było o wiele za dużow krwi, tudzież innych flaków. Myślę, że chcieli, żeby to przestraszyło ludzi, jednak mnie tylko obrzydziło, tak, że następnego dnia nic przełknąc nie mogłam. ;P
Ogólnie, polecam film, ale tylko wieczorową porą ;)