Pamiętam, że ubawiłam się po pachy na seansie, troche gorzej, że to w zamyśle rezysera nie jest komedia. Ale dla samej sceny Hopkinsa zrywającego koszulę i biegajacego po dachach wilkołaka, którego jedynym całym elementem garderoby są opięte na tyłku gacie, bezcenne. Film głupi i szkoda mi, że dobrzy aktorze grają w takim szajsie...