A raczej książka a film. Tytuł tematu odpowiada mojej kolejności. Jeden z większych błędów jakie mogę popełnić to przeczytać książkę po obejrzeniu ekranizacji i obejrzenie filmu od razu po zakończeniu książki. Kilka razy już to zrobiłam, ocena filmu(w moich przypadkach, oczywiście) nigdy nie była większa od książki. Nna równi postawiłam Lot nad kukułczym gniazdem ale to inna beczka.
Tak więc film jak film. Obejrzałam w wersji CAM (koszmar,ale nie miałam jak pójść do kina) co sprawia że film automatycznie traci na wartości. Ogólnie bez rewelacji, ot nawet przystępny film do zaklejenia nudnego wieczora. Gra aktorów... Nazwiska mówią same siebie. Del Toro idealnie pasuje do roli Lawrence'a. Czytając książkę nie mogłam nikogo innego wstawić w tę rolę a wyobraźnia ciągle tworzyła kogoś na kształt del Toro.
Co do książki. O niebo lepsza niż film. Pochłonęłam od razu. Nie przepadam ogólnie za książkami, w których dzieje się dużo na przestrzeni wielu kartek. Tutaj akcja jest rozpisana co i jak i koniec. Nie byłam zmęczona czytaniem, napisana lekko. Czasem się uśmiechałam jak czytałam opisy zabawy wilkołaka z ludźmi. W filmie śmiałam się raczej z tego jak sobie biegał i skakał, po prostu były to sztuczne, śmieszne ruchy.
Film 5/10. Książka 8/10