Fakty są takie, że być może potencjał był, ale ktoś go zniszczył i to on powinien za to płacić, a nie widzowie. Poszedłem na film mimo przestróg osób, które już go widziały i cóż, mieli rację.
Najbardziej po oczach razi brak logiki i spójności. Nie będę tutaj spoilerował, ale końcówka sprawiła, że z kina wyszedłem zmieszany i rozbawiony, bo więcej logiki czasem można znaleźć w blogu piętnastolastki.
Teksty. Nie jestem scenarzystą, ani specjalistą od tekstów i generalnie, nie jest to część filmu na którą zwracam uwagę, chyba, że...no właśnie, chyba, że one zaczynają być drażniące. Mieszanka patosu, braku logiki(znowu), filozoficznych wynurzeń, przypomina sałatkę, ze śledzia, majonezu i kaszanki.
Efekty specjalne i charakteryzacja. Generalnie fajnie, jeżeli chodzi o postacie, ale wilkołaki już czasem wyglądają dosyć groteskowo(chociaż sama przemiana wygląda nawet efektownie). Oczywiście mamy też standardowy problem czyli fakt, że podczas przemiany ubrania się rozdzierają, a potem już jak proces się odwróci to bohater otrzymuje nową parę ubrań. Śmiesznym jest natomiast gdy wilkołak w jednej chwili jest zwinny jak prawdziwe zwierzę, by w drugiej biec jak przygarbiony przebieraniec.
Generalnie 4,5/10, chociaż zaokrąglę to do 5, bo mam sentyment do tej tematyki. W każdym razie nie polecam iść na to do kina, bo gdyby nie Scorsese, Hopkins, Weaving i Del Toro, to mielibyśmy do czynienia z czymś na poziomie Bloodrayne.