Bardzo wielkie rozczarowanie, potencjał oryginału daje w dzisiejszych czasach wielkie pole do popisu.
Dodajmy że pierwowzór z 1941 nie był wybitnym dziełem lecz każdy fan wie że wyznaczył kanon postaci Wilkołaka.

Pierwsza scena gdy Del Toro jedzie do rodzinnej posiadłości podsunęła mi skojarzenie że Benicio jest podobny Lona Chaneya Jr.
W tym momencie zacząłem szukać podobieństw do oryginału.
Było ich tak nie wiele że zacząłem się irytować że te wersje mają coś wspólnego. Nie wiem jak scenarzyści wpadli na pomysł, tego aby Wilkołak od razu się ujawnił i wszyscy na około wiedzieli kim jest.
O ile otoczka tajemniczość i horrorze daje klimat to tutaj jej i go nie ma. Do przemian w monstrum nie ma co się czepiać są naprawdę na poziomie.

Jednym z gorszych pomysłów jest ukazanie Talbota w dzieciństwie i jego traumy, związaną z czymś czego do końca nie rozumie.
Na dodatek kiedy okazuje się że ojciec talbota to też wilkołak, moje momentami pozytywne nastawienie do filmu wysiadło.
Historia rodem z Teen Wolf (1985) podana w iście zaskakującej oprawie.


Największe minusy filmu to wtórność tematu, nieprzemyślenie materii horroru który miał już określony kanon. Brak jak dla mnie jakiegokolwiek klimatu.

Bardzo słabe dzieło ...