Jestem na etapie czytania "Opowieści Galicyjskich" i musze przyznać, że film wyszedł znacznie lepiej niż książka. Stasiuk jest bardziej eseistą niż typowym prozaikiem, nie buduje jakiejś rozwijającej się akcji, to co mamy w filmie, czyli motyw z policjantem uciekającym przed zżyciem z Wa-wy to już efekt przerabiania książki na potrzeby scenariusza. W książce Kościejny ma 45 lat - w filmie Dziędziel dochodzi prawie 60tki. I można by było wymieniać, jednak nie o to mi chodzi. Książkę czytam trochę z przymusu. Z twórczością Stasiuka zapoznałem się poprzez "Jadąc do Badabag" (esej -reportaż - warto zobaczyć też dokument TVP bazujący na książce "Zawód Podróżnik na południe Europy") oraz REWELACYJNY "Taksim" z 2009r. Rzecz owszem zawierająca opisy, obserwacje, czyli coś do czego Stasiuk nas od dawna przyzwyczaił, wspomnienia z lat 80tych plus westernowa akcja w czasie rzeczywistym (gdzieś w okolicach 2008r.). Podobno tę książkę autor pisał 10 lat! Wyszedł geniusz - idealna na dobry film akcji mającej miejsce na pograniczu polsko-słowacko-rumuńsko-węgiersko-serbsko-tureckim... ciekaw jestem, czy Jabłoński ze Stasiukiem nie myslą o koljnym filmie. W tym przypadku budżet musiałby być większy niż np. "W operacji Samum" Pasikowskiego, ale gdyby udało się panom przerzucić "Taksim" na ekran byliby zadowoleni zarówno zwolennicy klimatu (bo ksiązka jest klimatyczna" jak i ci co lubią kino akcji.
Stasiuk to dziwny pisarz. Mając 40 lat zrobił podsumowanie swej twórczości, napisał autobiografię, wszyscy myśleli, że nie napisze nic lepszego od Białego Kruka czy Opowieści, a jednak się pomylili, czytelnicy jak i pisarz. Tak to w zyciu bywa:)