Też nie jestem kinomaniakiem, a jednak „Wino truskawkowe” widziałam już 6-7 razy, po raz pierwszy chyba jeszcze w 2007 w Warszawie, a po raz ostatni niecałe dwa tygodnie temu w Jaśliskach. W międzyczasie obejrzałam go także na Słowacji. Film pokazywany był na festiwalach: w Gdyni, potem we Wrześni, w Koszalinie, w Tarnowie (nie mówiąc o zagranicznych), chyba przez dwa tygodnie „szedł” w kinach w Warszawie na początku 2008 roku w ramach pokazów przed Polskimi Orłami, był w Teatrze Rozrywki (też w Warszawie), na przedpremierowych pokazach w Warszawie, w Jaśliskach (jednorazowo), Gorlicach (chyba 1-5 maja 2009) i na pewno w wielu innych miejscach, o których nie wiem. Czyżby naprawdę nie był nigdy wyświetlany w Łodzi?
Film jest koprodukcją polsko-słowacką. Producent słowacki zdecydował o premierze wiosną 2008, a producent (i reżyser w jednej osobie) polski - wiosną 2009. Takie było jego życzenie, miał pewnie swoje powody i wybrał optymalny wg siebie moment premiery.
Reklamę, także w Internecie (np. oglądając pogodę w onet.pl) widziałam wielokrotnie.
Osobiście wolę włożyć trochę wysiłku i pomysłowości w poszukanie filmu i obejrzenie go kiedy i gdzie ja chcę zamiast widzieć na każdym dosłownie kroku natrętne plakaty, promocje, reklamy, zapowiedzi, zwiastuny itd. itp., które mnie tylko zniechęcają do obejrzenia filmu i naturalnym odruchem jest przed takim filmem uciekać, a przynajmniej przeczekać tę nagonkę. Taką nagonkę miał świetny skądinąd film „Rezerwat” – na każdym słupie w Polsce było 10 plakatów (takich samych) reklamujących ten film. Groza!!!!!! A na „Wino truskawkowe” pojechałam do ...Jaślisk – 500 km od Warszawy (gdzie mieszkam) – i była to pełna przygód podróż (ze znajomymi, potem stopem, PKS-em, wypożyczonym rowerem), niezapomniana, jak i sama projekcja pod rozgwieżdżonym niebem, na jaśliskim rynku w towarzystwie 1000 mieszkańców Jaślisk, Dukli i okolic, a także ekipy, aktorów (Machacek, Dziędziel), Stasiuka, reżysera itd. A Łódź jest tak blisko Warszawy...
Więcej szaleństwa w życiu, a mniej narzekania i wygodnictwa życzę! Pozdrawiam!
Cóż, dziękuję za komentarz, ale zaprzeczasz sama sobie w pierwszym zdaniu
(widziałam film 6-7 razy). No więc według mnie, w mojej ocenie, jesteś
kinomaniakiem :). To jedno.
Drugie-nie każdy może pozwolić sobie na jeżdżenie po festiwalach. Uwierz
mi, że były czasy gdy zjeździłem stopem kawałek Europy, ale te czasy
minęły. Teraz mam akurat taki charakter pracy, że jest to mocno
utrudnione. Poza tym chodzi o to, żeby nie musieć jeździć po festiwalach,
tylko móc obejrzeć film w swoim mieście. Nie wiem czy był on wyświetlany
w Łodzi, nie znalazłem takiej informacji.
Reklam niestety też nie widziałem, może dlatego, że akurat z onetu nie
korzystam :).
Pozdrawiam i życzę możliwości życia w bajce jak najdłużej :) [szczerze]
P.S."Takie było jego życzenie, miał pewnie swoje powody i wybrał
optymalny wg siebie moment premiery." - noo, widać to także po innych
wpisach i opiniach ludzi, z którymi rozmawiam :)
Jeszcze raz odpowiem: a jednak nie jestem kinomaniakiem, jest to jedyny film, który obejrzałam więcej niż 1 raz, chyba że przypadkowo, ale to raczej niemożliwe, bo nie mam telewizora. Jestem za to maniakiem Beskidu Niskiego i Bieszczadów, stąd zainteresowanie tym filmem. Nie byłam też na żadnym festiwalu, napisałam tylko, gdzie był wyświetlany. Na Słowacji obejrzałam go po wielu bardzo usilnych staraniach, a do Jaślisk pojechałam ze względu na Beskid Niski, oczywiście.
Takie podejście to nie jest kwestia "pozwolenia sobie" ani możliwości, tylko odrobiny szaleństwa w życiu. Jestem na pewno starsza od ciebie i "życia w bajce" nie zostało mi już tak wiele...
Pozdrawiam!
Cóż, też jestem fanem beskidów wszelkich.
"Takie podejście to nie jest kwestia "pozwolenia sobie" ani możliwości,
tylko odrobiny szaleństwa w życiu. Jestem na pewno starsza od ciebie i
"życia w bajce" nie zostało mi już tak wiele... "
Tym bardziej gratuluję. Ja jednak nie atakuję filmu, twórców ani aktorów.
Fajnie po prostu by było, gdyby film trafił do większej ilości osób. Ja
się o nim dowiedziałem w zeszły czwartek...przypadkiem..I tylko o to
chodzi. Pretensje moje są skierowane do producenta/dystrybutora nie
dlatego, że nie chce mi się/nie mogę pojechać 'za' tym filmem. Bo, masz
rację, dla chcącego (gdybym jeszcze wiedział, że taki film istnieje) nic
trudnego. Mam natomiast pretensje, że nie starają się rozpropagować
dobrego (tak przypuszczam), polskiego kina. Jakoś te płytkie romansidła
polskie były tak rozreklamowane, że wiem, ze je grano :) [tytułów nie
pamiętam, bo mało mnie takie filmy obchodzą].
Pozdrawiam!