Oglądam sobie ten filmik – taki on trochę niedorobiony, chwilami mocno udający Kusturicę,
niepozorny i łatwy do zignorowania oraz wyśmiania - ale z każdą minutą jest co raz
lepszy. Ja zaczynam się wkręcać, film zaczyna się rozkręcać i wychodzi naprawdę
interesujący, niegłupi obraz, nad którym warto się pochylić!
Tytuł trochę myli. To nie jest kino w stylu „Pieniądze to nie wszystko”. To wyciszone
dzieło o tematach bardziej poważnych, niż picie tytułowego winiacza.
Oglądało się fantastycznie. Swojskie klimaty, cisza, spokój, niedużo dialogów. Parę
celnych żartów takich, że można spaść z krzesła. Sporo czasu na refleksję.
Bohater ucieka z Warszawy przed swoją przeszłością do zabitej dechami, popegieerowskiej
wioski – taki standard. Ale fabuła ciekawa i schematami za bardzo nie leci.
Nie wiem, czy wszystkich przekona przemiana bohatera i wszystkie te wydarzenia mające
wiele wspólnego z realizmem magicznym, ale historia to ładna i przyjemnie się ogląda, a
po seansie nie ma się poczucia braku sensu w tym wszystkim.
Smakowało. Lubię takie