mętny, wysilony i przekombinowany horror z Korei. długowłose niewiasty z anemią wyskakujące z zakamarków wliczone. biorąc rzecz całościowo: nie ma tu nic nowego, nic, czego nie oferowałyby już wcześniej azjatyckie ghost stories. do tego fabuła pełna jest idiotyzmów, zwroty akcji zamiast zaskakiwać częściej budzą zażenowanie. przez większość czasu wieje nudą, chyba że akurat któryś z bohaterów ma coś głupiego do powiedzenia. przyrównując: taki z tego film grozy, jak z "Ulicy Sezamkowej" wielowątkowa psychodrama w stylu jaki ukochał sobie Altman. aż dziw że tytułowa wiolonczela nie uciekła z planu z krzykiem.