Od zawsze fascynowały mnie filmy, które podejmuję temat tego, co następuję po tragedii. Życiowe zmartwychwstania bywają różne, to jakby narodzić się na nowo na gorszych i trudniejszych warunkach. Umierać za życia czy walczyć dalej? Prosty co do treści i zamknięty w formie film, ale urzeka tą szarą codziennością obyczajowego kina, które tak jakby ostatnio obumiera. Wspaniałe role: umęczony w rozpaczy James Gandolfini, pozbawiona woli życia Melissa Leo. I uwaga sam sobie nie wierzę, rewelacja tego filmu - Kristen Stewart, tu jako prostytutka/buntowniczka z wybory zmywa z siebie brzemię bladego "Zmierzchu". Od dziś jestem jestem jej fanem - amen! I za to kocham filmy tętniące realnym życiem...