Może oczekiwania były zbyt duże, ale spodziewałem się czegoś lepszego. Bardziej przypadły mi do gustu poprzednie filmy reżysera. Ten oglądało się trochę jak dokument historyczny kręcony dla National Geografic. Pół godziny zwyczajów wesela, pół godziny wojny z bohaterem Jakubikiem i ostatnia tytułowa godzina to pierwszy plan pięknej blondynki. Szkoda, że obraz nie ograniczał się do rozbudowy ostatniego wątku. Domyślam się, że sponsorzy filmu wymagali by przedstawiał on wyraźnie nie tylko przebieg, ale też genezę problemu. Straciła na tym jednak fabuła filmu, która jest trochę rozlazła i przez to mniej angażuje emocjonalnie widza jak dla mnie